Wzrost liczby przestępstw na tle seksualnym jest jedną z najmocniej odczuwanych konsekwencji kryzysu imigracyjnego. Jednocześnie europejscy politycy i lewicowe media robią wszystko, by ukryć istnienie problemu.
W zależności od statystyk i miejsca lądowania, 80 proc., a czasem nawet 90 proc. imigrantów przybywających do Europy to młodzi mężczyźni. Większość z nich to muzułmanie, wyznawcy religii, która kobiecie przyznaje mniejsze prawa i czyni ją podległą mężczyźnie. Nic dziwnego, że ustalone w Europie granice prywatności i molestowania seksualnego są nagminnie przekraczane, a gwałty i handel ludźmi do prostytucji są zjawiskami coraz bardziej powszechnymi.
Co ciekawe, lewicowi politycy i organizacje, często feministyczne, nie skupiają się na walce z przesądami wyznawców islamu, nie piętnują sprawców ataków, nie nawołują do poważnego zajęcia się sprawą. Dla nich problemem są ci, którzy o fali gwałtów mówią i łączą ją z napływem imigrantów. To ich trzeba zwalczać. Jeśli to możliwe, fakty należy ukrywać, bo spowodują wzrost rasizmu wśród Europejczyków.
Najsłynniejsza sytuacja, w której przestępstwa na tle seksualnym dokonywane przez imigrantów były ukrywane przed opinią publiczną, dotyczy oczywiście sylwestra 2015 r. w Kolonii. Grupy liczące do dwóch tysięcy mężczyzn okradały i molestowały kobiety w okolicach głównego placu miasta i dworca kolejowego. Tylko tego jednego wieczora ofiarami napaści seksualnej padło blisko 1200 kobiet. Medialne milczenie zostało przełamane dopiero po kilku dniach, kiedy wobec napływu internetowych doniesień mainstreamowe ośrodki nie mogły już ukrywać sprawy. Wkrótce okazało się, że podobne sytuacje miały też miejsce w innych niemieckich miastach, od Hamburga po Stuttgart.
Gwałty i napaści seksualne albo ukrywa się w ogóle, a jeśli to jest niemożliwe, jak najdłużej stara się ukryć tożsamość napastników. Śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy gazety „Westfalen Blatt” ujawniło, że ukrywanie przed opinią publiczną informacji na temat gwałtów dokonywanych przez imigrantów jest „rutynowym działaniem policji”.
Wypowiadający się anonimowo w artykule policjanci przyznawali, że robią to, „aby nie dać amunicji krytykom polityki »otwartych drzwi« naszego rządu”.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Już jest! Zapraszamy do kiosków po nowy numer tygodnika "Gazeta Polska".#GazetaPolska #SWSmedia pic.twitter.com/ltMFDHL6q9
— Gazeta Polska (@GPtygodnik) 6 września 2017