Najpierw coś wybuchło pod skrzydłem i samolot się zapalił. (…) Wybuch wszyscy widzieli – powiedział w rozmowie z dziennikarzami jeden z naocznych świadków katastrofy rosyjskiego samolotu pod Moskwą. Jak podał minister transportu, szczątki pasażerów i załogi są w takim stanie, że będą potrzebne badania DNA dla ich identyfikacji.
Dziś pod Moskwą rozbił się samolot regionalnych Saratowskich Linii Lotniczych An-148, który leciał ze stolicy Rosji do Orska w obwodzie orenburskim. Na pokładzie znajdowało się 65 pasażerów i sześć osób załogi.
W Rosyjskich mediach mnożą się spekulacje dot. przyczyn katastrofy. Według jednej z teorii samolot mógł zderzył się w powietrzu z helikopterem. Jednak Ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych (MCzS) oficjalnie zaprzeczyło tym informacjom.
Natomiast w mediach pojawiły się wypowiedzi naocznych świadków, mówiących o wybuchu na pokładzie An-148.
Najpierw coś wybuchło pod skrzydłem, i on się zapalił. Po tym był jeszcze jeden wybuch i samolot gwałtownie spadł w dół. Wybuch wiedzieli wszyscy. Wszystko działo się tak szybko
– powiedział mediom Mash jeden ze świadków, który widział jak samolot spadał na ziemię.
Później również w telewizji Rossija 24 wystąpili świadkowie, którzy opowiedzieli o potężnym dźwięku wybuchu.
W rozmowie z tą telewizją minister transportu Rosji Maksim Sokołow, znajdujący się na miejscu katastrofy, opowiedział, że znalezione ciała są w takim stanie, że niezbędne będzie przeprowadzenie badań genetycznych dla ich identyfikacji.
Na miejscu pozostają ratownicy. Została znaleziona pierwsza czarna skrzynka samolotu.