Olga Tokarczuk na konferencji prasowej, otwierającej tydzień noblowski w Sztokholmie chciała pochwalić się imponującą popularnością i chyba nieco przesadziła. Opowiadała, że po otrzymaniu wiadomości o nagrodzie spontanicznie zaapelowała do czytelników, żeby w ostatnich wyborach parlamentarnych głosowali za demokracją, a przeciw autorytaryzmowi. "Mój apel mógł wpłynąć troszeczkę na wynik wyborów" - chwaliła się noblistka.
Olga Tokarczuk opowiadała też m.in. o fundacji, jaką zamierza powołać we Wrocławiu - właśnie trwają prace nad opracowaniem jej statutu. Poza wspieraniem pisarzy i tłumaczy ma ona zajmować się badaniem związków człowieka z naturą. "Będziemy też na pewno zajmować się ekologią i prawami zwierząt" - dodała pisarka.
Ogłoszenie decyzji o uhonorowaniu Olgi Tokarczuk literackim Noblem zbiegło się w czasie z ostatnimi wyborami parlamentarnymi w Polsce. Pisarka spontanicznie zaapelowała do czytelników, aby głosować za demokracją, a przeciwko autorytaryzmowi.
"Mój apel mógł wpłynąć troszeczkę na wynik wyborów. Ale przede wszystkim Polsce literacki Nobel przyniósł wiele dobrej energii, potrzebnej, bo jesteśmy bardzo podzieleni jako naród"
- mówiła pisarka.
Jedno z pytań nawiązywało do wypowiedzi ministra kultury, Piotra Glińskiego, który przyznał, że nie czytał książek noblistki. Tokarczuk, zapytana, które ze swoich dzieł poleciłaby na początek, powiedziała, że nigdy nie zakładała, że wszyscy muszą czytać jej książki, które wymagają "pewnych kompetencji poznawczych", a o te trudno w dzisiejszym świecie kultury obrazkowej.
"Ale staram się zrozumieć, że ludzie mogą nie mieć czasu, bo to jest przywilejem, luksusem"
- dodała.
Spotkanie dziennikarzy z Olgą Tokarczuk i laureatem literackiego Nobla za rok 2019 Peterem Handke odbywa się w Sztokholmie w Muzeum Nagrody Nobla.