W niemieckiej prasie decyzje kanclerza Olafa Scholza są często krytykowane. Szczególnie, jeśli chodzi o politykę względem broniącej się przed rosyjską agresją Ukrainy. I stało się to ponownie. "Scholz musi pokazać, że będzie w razie rosyjskiego ataku, bronił kraje bałtyckie. Kanclerz powinien przestać chować się za plecami Bidena” - napisał tygodnik „Der Spiegel”.
„Zamiast samemu objąć przywództwo, kanclerz (Scholz) w kwestiach dotyczących obronności kurczowo trzyma się Stanów Zjednoczonych. Prowadzenie przez dłuższy czas takiej polityki nie może się skończyć dobrze”
– pisze gazeta.
„U Olafa Scholza nie widać skłonności do wątpienia w samego siebie. Kanclerz jest przekonany, że niewielu polityków może mu powiedzieć, co jest grane. Do tych nielicznych należy amerykański prezydent. Scholz chętnie podąża jego śladem. Dopiero wtedy, gdy Biden zapewnił, że wyśle na Ukrainę swoje czołgi, kanclerz zgodził się na dostawę (czołgów) Leopard 2”
– brzmi kolejny fragment.
„Spiegel” pisze również, że obecny amerykański prezydent jest "prawdopodobnie ostatnim prezydentem USA stawiającym na pierwszym miejscu transatlantyckie więzi". Większość Amerykanów ma mieć innego niż Rosja przeciwnika w tym stuleciu. A chodzi oczywiście o Chiny. Dla wielu z nich, zastanawiające ma być "dlaczego Europejczycy nie zatroszczą się sami o swoje bezpieczeństwo", tak pisze niemiecka gazeta.
Kolejną tezą w tekście jest, że sformułowanie, że "jeżeli za dwa lata władzę w Ameryce przejmą znów Republikanie, to bardziej zaangażują się militarnie w Azji – kosztem Europy".
"Czy Niemcy są gotowe na przejęcie odpowiedzialności za obronę Europy?" – zastanawia się „Spiegel”. W ramach odpowiedzi, przytoczono wyniki niedawnego sondażu instytutu Allensbach. W jego myśl - 45 proc. Niemców popiera udział Niemiec w militarnej interwencji w celu obrony innego kraju NATO. Sporo, bo aż 35 proc. pytanych opowiedziało się za tym, że ich kraj w takim przypadku „nie powinien się mieszać”. Bardziej szokujące były odpowiedzi na pytanie, co w przypadku ataku Rosji na Kraje Bałtyckie. Tutaj, tylko 40 proc. odpowiedziało, że chciałoby udzielić partnerom z Sojuszu wojskowej pomocy. 39 proc., czyli prawie tyle samo - byłoby temu przeciwne.
„Co można sądzić o sojusznikach, którzy w przypadku konfliktu wolą stać z boku?”
– rozmyśla „Spiegel”.
Niemiecka prasa przypomina również, jak kilka dni po wybuchu agresji Rosji, ogłaszając wielki „przełom” w polityce Niemiec, Scholz rozbudził u swoich sąsiadów równie wielkie nadzieje. Po niemal roku wojny obserwują oni, czując irytację, jak niemiecki kanclerz słownie rezerwuje dla swojego kraju rolę przywódczą. Tylko w teorii... W praktyce, chowa się on za plecami Amerykanów.
Gazeta zastrzega przy tym, że wcale nie chodzi o to, by Niemcy miały swoją bombę atomową, bo tego zakazują traktaty. Aby skutecznie odstraszyć imperialną Rosję, wystarczą silne konwencjonalne siły zbrojne. Od ich utworzenia zależy wiarygodność Berlina.
„Scholz musi pokazać, przede wszystkim Wschodnim Europejczykom, że jego rząd mocno wspiera zobowiązania sojusznicze w NATO, niezależnie od wszystkich krytycznych wobec NATO sondaży w swoim kraju. A także, że będzie bronił Bałtów przed rosyjskim atakiem. Kanclerz powinien przestać chować się za plecami Bidena”
– czytamy w podsumowaniu artykułu.