Lokalizacje wyrzutni rakiet HIMARS za "sześciocyfrową sumę" - taką propozycję od Kremla miał otrzymać pracownik Federalnej Służby Wywiadowczej Niemiec (BND. Według niemieckiej prasy, pieniądze znaleziono przy zatrzymanym. To kolejny w ostatnim czasie dowód na ogromną skalę rosyjskich wpływów w służbach RFN.
O skandalu donosi "Der Spiegel". Według dziennikarzy, FSB zleciła zwerbowanemu niemieckiemu agentowi przekazywanie danych GPS uzyskanych z systemów rakietowych HIMARS oraz systemów obrony powietrznej IRIS-T, które Ukraina otrzymała od Zachodu do walki z Federacją Rosyjską. Źródła gazety twierdzą, że wypłatę za współpracę - "sześciocyfrową sumę" - znaleziono przy zatrzymanym, jednak Rosja miała nie zdążyć otrzymać zleconych informacji.
"Rosjanie są profesjonalistami i dysponują ogromnymi środkami do zbierania informacji i rekrutacji szpiegów w niemieckich instytucjach. Moskwa ma niezliczonych szpiegów w Berlinie"
- stwierdził ekspert z CIA John Sipher komentując ujawnienie innego szpiega w BND, który donosił Kremlowi. Sprawa miała miejsce w grudniu ubiegłego roku. Tamten zatrzymany miał przekazywać Federacji Rosyjskiej dane brytyjskiego wywiadu, co jak donosił wówczas "Daily Telegraph", mogło mieć "głębokie implikacje" dla przyszłej współpracy BND z innymi zachodnimi agencjami.
Według ukraińskich służb, rosyjska siatka szpiegowska nadal aktywnie działa w krajach europejskich, a oprócz wpływania na przebieg wojny, ich działania skupiają się też na kształtowanie opinii publicznej społeczeństwa Europy.