Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson potępił dziś atak sił irańskich na bazy w Iraku, w których stacjonują wojska międzynarodowej koalicji, co było odwetem za zabicie przez USA irańskiego generała Kasema Sulejmaniego.
"Oczywiście potępiamy atak na irackie bazy wojskowe, w których stacjonują siły koalicyjne. Iran nie powinien powtarzać tych lekkomyślnych i niebezpiecznych ataków, ale powinien dążyć do pilnej deeskalacji"
- powiedział Johnson w parlamencie podczas sesji pytań do premiera.
Zapewnił też, że Wielka Brytania od początku kryzysu działa wspólnie z innymi państwami europejskimi na rzecz złagodzenia napięcia oraz potwierdził, że w ataku nie ucierpiał żaden brytyjski żołnierz.
Brytyjski premier, odpowiadając na pytanie lidera opozycji Jeremy'ego Corbyna o to, czy zabicie Sulejmaniego nie było złamaniem prawa międzynarodowego, odparł, że "to nie do Wielkiej Brytanii należy ocena, ponieważ nie była to nasza operacja".
"Najbardziej rozsądni ludzie zaakceptowaliby, że USA mają prawo do ochrony swoich baz i personelu"
- mówił Johnson. Podkreślił też, że Sulejmani "miał krew brytyjskich żołnierzy na rękach".
Johnson nie odpowiedział na pytanie Corbyna, czy Wielka Brytania wycofa swoje wojska z Iraku, jeśli władze tego kraju tego zażądają. W Iraku stacjonuje obecnie ok. 400 brytyjskich żołnierzy, którzy zajmują się szkoleniem irackich sił.
Wcześniej w środę irański atak potępił minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Dominic Raab.