GaPol: TRUMP wypowiada wojnę cenzurze » CZYTAJ TERAZ »

Polacy, którzy żyją w Niemczech, masowo lądują na bruku. „To łamanie podstawowych praw człowieka”

Czasy, kiedy wyjazd za granicę kojarzył się z dostatkiem i dobrobytem, już dawno minęły. Dowodem na to są doniesienia o Polakach, którzy na co dzień żyją w Niemczech. Organizacje pomagające rodakom w trudnej sytuacji biją na alarm - niemieckie urzędy coraz częściej odbierają żyjącym tam Polakom pomoc socjalną oraz... prawo pobytu w kraju. Taki stan rzeczy - nieoficjalnie - przez przedstawicieli administracji, tłumaczony jest ciężką sytuacją w kraju, a co się z tym wiąże - szukaniem oszczędności tam, gdzie jest to możliwe.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com/useche70

Sylwia Jasion związana z organizacją SeWo w Hanowerze, która zajmuje się pomocą bezdomnym Polakom i osobom w trudnej sytuacji, coraz częściej otrzymuje odmowne decyzje w sprawie przyznania pomocy materialnej potrzebującym. Kluczowym powodem jest odebranie prawa pobytu (tzw. Freizuegigkeit) w Niemczech, a to z kolei wiąże się z brakiem podstaw do pobierania zasiłku czy starania się o innej formy wsparcia od państwa.

"Kiedyś takie decyzje zdarzały się bardzo rzadko. Od mniej więcej roku jest ich bardzo dużo"

- ujawnia Sylwia Jasion, pracowniczka socjalna i pedagogiczna w SeWo. Jak dodaje - "właściwie nie ma tygodnia, żebym nie spotkała się z taką sprawą".

Zdaniem Jasion, jedną z najczęstszych sytuacji jest odbieranie prawa pobytu osobom, które rozstały się w Niemczech z partnerem/partnerką, a tym samym zostały bez źródła dochodu.

"Typowa sytuacja: mąż pracował, żona zajmowała się w domu dziećmi. Po rozstaniu została bez niczego i potrzebuje pomocy finansowej albo mieszkania socjalnego"

- podaje przykład.

"Jeżeli jest w Niemczech krócej niż pięć lat i nie pracowała, Urząd do spraw Cudzoziemców może zdecydować o odebraniu jej prawa pobytu. I coraz częściej tak robi. Jedynym wyjściem byłoby podjęcie pracy, ale to nie zawsze z dnia na dzień jest możliwe"

- mówi.

Powodami cofnięcia prawa pobytu w tym państwie jest z reguły - brak wystarczających środków do życia oraz przebywanie w Niemczech krócej niż 5 lat. Przykładem jest tu historia Polaka, który w 2019 r. przyjechał do córki mieszkającej w Niemczech. Wiek i stan zdrowia powodowały, że mężczyzna nie mógł pracować, mieszkał z córką a przy tym pobierał świadczenia socjalne. Władze powiatu zdecydowały, że cofną mu prawo pobytu w Niemczech i zagroziły deportacją.

Socjal? Tak, ale "dla wybranych"

Mężczyźnie nie pomogło nawet zaskarżenie decyzji do sądu w Moguncji. W uzasadnieniu stwierdzono, że obywatel innego kraju UE może stracić prawo pobytu w Niemczech w sytuacji, gdy w nieuzasadniony i wygórowany sposób korzysta z zasiłków socjalnych. Takie działanie ma rzekomo zapobiec nadmiernemu obciążeniu niemieckiego systemu pomocy społecznej, zaś władze powiatowe mają prawo uwzględnić to jako ważniejsze niż więzi rodzinne, tak zadecydował sąd.

Sylwia Jasion mówi, że zdarzają się również urzędnicze decyzje w odniesieniu do osób, które w Niemczech mieszkają o wiele dłużej niż 5 lat.

"Niedawno trafił do mnie mężczyzna, który mieszka w Niemczech od 1989 r., skończył tu nawet szkołę, pracował. Trzy lata temu stracił pracę, wpadł w alkoholizm, długi i w rezultacie został bezdomny"

- opowiada. "Teraz dostał decyzję o utracie prawa pobytu. W jego przypadku pewnie uda się od niej odwołać, ale to pokazuje, że urzędnicy nie zawsze sprawdzają faktyczną sytuację danej osoby".

Lądują na bruku bez jakiekolwiek pomocy

Roksana Przyjemska, obywatelska deputowana w komisji ds. partycypacji i integracji berlińskiej dzielnicy Marzahn-Hellersdorf, zwraca się do osób, które otrzymały tego typu pismo, żeby jak najszybciej rozejrzały się za fachową pomocą. 

"W każdym landzie są organizacje polonijne czy antydyskryminacyjne, które oferują bezpłatną pomoc prawną i doradztwo"

- apeluje, dodając, że "takie pisma zwykle są zawiłe, pełne niezrozumiałych paragrafów. Lepiej skonsultować to z kimś, kto się na tym zna".

Przyjemska opowiedziała, jak sama ostatnio zetknęła się z przypadkiem odebrania prawa pobytu Polce zamieszkałej w Berlinie.

"Kobieta otrzymała taką decyzję dla siebie i swojego dziecka, a także dla partnera, który jest uchodźcą"

- mówiła. "W jej przypadku nie było wcale tak, że siedziała tylko w domu i pobierała zasiłek. Robiła różne kursy, a do pracy pójść nie mogła, ponieważ nie dostała dla dziecka miejsca w przedszkolu".

Zdaniem Sylwii Jasion z SeWo decyzje o odebraniu prawa pobytu w stosunku do niektórych grup społecznych wcale nie są łatwe do wyegzekwowania.

"Ludziom odbiera się możliwość jakiejkolwiek pomocy"

- stwierdziła, dodając przy tym, że "bezdomni, którzy otrzymali takie decyzje i tak nie wyjadą z Niemiec. Przeniosą się w inne miejsce, ale dalej będą żyć na ulicy".

A urzędnicy milczą

By nieco bardziej zagłębić się w temat oraz dowiedzieć, jak duża jest skala zjawiska, niemiecka sieć radiowa Deutsche Welle zwróciła się z prośbą o dane do kilku instytucji, zarówno na szczeblu federalnym, jak i landowym. Pytanie, jak wielu Polaków otrzymało w ostatnich trzech latach decyzje o utracie prawa pobytu, wywołało wśród ich pracowników ogromną konsternację.

Biuro pełnomocniczki rządu federalnego ds. migracji, uchodźców i integracji w korespondencji z DW oznajmiło, iż nie dysponuje takimi danymi, a po tym odesłało do Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ojczyzny (BMI), które powinno takie informacje posiadać. W odpowiedzi BMI poinformowało jednak, że nie prowadzi statystyk dotyczących utraty prawa pobytu w Niemczech przez obcokrajowców. Jedyne czym dysponuje to informacje o Polakach, którzy byli zobowiązani do opuszczenia kraju w określonym terminie. I tak na dzień 31 grudnia 2020 r. Niemcy powinno opuścić 1674 Polaków, na koniec 2021 r. było to zaś 1786 osób. Danych za obecny jeszcze nie ma.

"To nieludzkie i krzywdzące"

Całokształcie tej sprawy krytycznie przygląda się Polska Rada Społeczna w Berlinie. Jest to organizacja, która od kilkudziesięciu - 40 lat pomaga Polakom żyjącym w Niemczech.

"Dotarły do nas sygnały o takich praktykach i jesteśmy nimi zaniepokojeni. Uważam, że to nieludzkie i krzywdzące, szczególnie że wśród osób, którym odbiera się prawo pobytu, często są osoby w trudnej sytuacji"

- twierdzi Kamila Schoell-Mazurek z Polskiej Rady Społecznej. Jej zdaniem, takie decyzje to nic innego jak łamanie praw człowieka.

"To, że prawo niemieckie pozwala na to, nie oznacza jeszcze, że jest to właściwe prawo"

- komentuje, dodając, że "każdy człowiek ma prawo do wsparcia w trudnej sytuacji życiowej".

Nieoficjalnie pracownicy socjalni zdradzają, że w obliczu napływu kolejnych grup uchodźców oraz wszechobecnego kryzysu, a co się z tym wiąże - rosnącej liczby osób korzystających z pomocy społecznej, poszczególne landy szukają... oszczędności.

 



Źródło: niezalezna.pl, dw.com

#Niemcy #Polska #Polacy

Anna Zyzek