Niemiecki dom aukcyjny Grisebach poinformował, że sprzedaż skradzionego w Polsce obrazu Kandinskiego została wstrzymana. W wydanym komunikacie poinformowano, że "Grisebach dołoży wszelkich starań, aby przeprowadzić dodatkową kontrolę sądową w celu uzyskania wiążących wyjaśnień". Kilka godzin wcześniej dyrektorka domu aukcyjnego przekonywała, że "nie mają żadnej wątpliwości co do aspektów prawnych" odnośnie sprzedaży skradzionego obrazu. W tej sprawie interweniował m.in. polski MSZ.
„Grisebach skontaktował się ze sprzedającymi oraz kupującymi i dołoży wszelkich starań, aby przeprowadzić dodatkową kontrolę sądową w celu uzyskania wiążących wyjaśnień. Do tego czasu dalsza realizacja tej transakcji przez Grisebach zostanie wstrzymana”
- przekazała rzecznik domu aukcyjnego Grisebach Sarah Buschor w rozmowie z Deutsche Welle.
Z kolei w oświadczeniu przesłanym Polskiej Agencji Prasowej rzecznik poinformowała, że "Grisebach po raz pierwszy dowiedział się o możliwej kradzieży z polskiego muzeum na krótko przed aukcją dzięki komunikatowi polskiego Ministerstwa Kultury".
"Komunikat ten został natychmiast potraktowany jako okazja do wszczęcia przeglądu prawnego. Doprowadziło to do jednoznacznego wyniku, że nie było żadnych prawnych zastrzeżeń do aukcji. Mimo to Grisebach skontaktował się ze sprzedającymi i nabywcami i będzie dążył do przeprowadzenia dodatkowej kontroli sądowej w celu uzyskania wiążącego wyjaśnienia. Dalsza realizacja tej transakcji przez Grisebach zostanie wstrzymana"
- dodała.
Grisebach jest zobowiązany do sprawdzenia wszystkich dzieł "pod kątem autentyczności, pochodzenia i własności. Grisebach traktuje ten obowiązek bardzo poważnie i zatrudnia w tym celu zespół 40 ekspertów, w tym historyków sztuki i badaczy pochodzenia"
- zapewniła rzeczniczka.
Sprawa ujrzała światło dzienne w czwartek. Wówczas MKiDN poinformowało, że w ofercie niemieckiego domu aukcyjnego Grisebach odnaleziono akwarelę Wassilego Kandinskiego "Kompozycja" skradzioną ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie 14 czerwca 1984 r. Pomimo działań podjętych przez MKiDN oraz Ambasadę RP w Berlinie dzieło zostało sprzedane za 310 tys. euro.
Dzisiaj do transakcji odnosiła się również dyrektorka Grisebach Micaela Kapitzky, która w rozmowie z Deutsche Welle powiedziała, że "zleciliśmy sprawdzenie tego dzieła i nie mamy żadnej wątpliwości co do aspektów prawnych".
"Mamy obowiązek sprzedaży wobec właściciela"
- dodała.
Na pytanie, jakie jest prawne uzasadnienie sprzedaży obrazu skradzionego z polskiemu Muzeum Narodowego w Warszawie, nie udzieliła odpowiedzi.
Wicepremier Gliński w rozmowie z Polską Agencją Prasową przypomniał z kolei, że "dom aukcyjny był świadomy, że obraz jest skradziony z Muzeum Narodowego w Warszawie".
"I mimo tego, że byliśmy na miejscu - bo nasz dyplomata był na miejscu, był zawiadomiony dom aukcyjny przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (…) - to dom aukcyjny zachował się nieprzyzwoicie, choć zgodnie z prawem niemieckim, bo tam jest 30-letnie przedawnienie"
- powiedział minister kultury.
Zapowiedział, że Polska będzie to "podważać, jeżeli chodzi o kwestie prawne, ponieważ dyrektywa europejska mówi o kwestii handlu dziełami sztuki i wskazuje, że nie można handlować dziełami skradzionymi".
"Są pewne podstawy prawne, które my w tej chwili analizujemy. Oprócz tego Niemcy, także na skutek naszej wieloletniej presji, zapowiedzieli zmianę swojego prawa"
- przekazał wicepremier.
Ocenił, że są pewne szanse na zmianę tego prawa, wynikające także z odwołania się do opinii publicznej, która "reaguje na nieprzyzwoitość".
Na pytanie, jak do sprawy odnosi się niemieckie Ministerstwo Kultury, odpowiedział: "jeszcze nie odniosło się do tej sprawy".
"My mamy kontakt z niemieckim ministerstwem kultury w ogóle generalnie w kwestii zwrotu, zwłaszcza utraconych w czasie II wojny światowej, polskich dzieł sztuki. Niestety, Niemcy zwodzą nas w tej kwestii, nie chcą zajmować stanowiska, to jest dość przykra sytuacja"
- ocenił minister kultury.
"Nawet jeśli, ze względu na regulacje prawne, które pozwalają - nie wchodząc w szczegóły - na uznanie, że tytuł prawny strony polskiej do dzieła sztuki pozyskanego w sposób nielegalny już jest wygasły, to zważywszy jednak na wrażliwość sąsiada należało szukać rozwiązań okołoprawnych, wręcz politycznych, żeby zapobiec tej, jestem absolutnie przekonany, niekomfortowej sytuacji dla obydwu stron"
- powiedział szef MSZ Zbigniew Rau.
Minister ocenił, że "rozwiązań można było znaleźć kilka". Zastrzegł, że nie jest jego zadaniem podpowiadać stronie niemieckiej, co powinna zrobić w sytuacji, kiedy stan prawny pozwalał na pozostawienie tej kwestii poza jakimkolwiek zainteresowaniem państwa niemieckiego.
"Ja bym powiedział, że gdyby taka sytuacja pojawiła się po polskiej stronie i byłby to przedmiot byłej własności niemieckiej nielegalnie pozyskanej przez kogokolwiek, kto zechce zbyć ją w Polsce, to ja bym jako minister spraw zagranicznych ze względu na poprawność wzajemnych relacji z państwem, z którego ten przedmiot został nielegalnie pozyskany, zalecał chociażby zakup takiego dzieła przez skarb państwa i przekazanie go stronie, która formułowała takie uprawnione roszczenia"
- powiedział Rau.