Agencja AFP nie ma wątpliwości, że tak czarnego dnia na moskiewskiej giełdzie nie było od aneksji Krymu i pierwszej rundy zachodnich sankcji nałożonych na Rosję.
Dobrą minę do złej gry starał się robić premier Rosji Dmitrij Miedwiediew, który musiał zapewnić inwestorów, że podmioty objęte amerykańskimi restrykcjami „otrzymają pomoc rządową”. Z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że rząd uważnie śledzi sytuację na rynkach, ale ocena skutków nowych sankcji na Rosję zajmie jeszcze trochę czasu.
Tymczasem na rynkach akcji notowania jednej z firm należących do aluminiowego potentata Olega Deripaski, również objętego sankcjami, spadły o połowę. Jego notowana na giełdzie w Hongkongu spółka United Company Rusal Plc, stanowiąca serce jego holdingu, straciła 50 proc. wartości, czyli ponad 3,5 mld euro.
Spadały nawet akcje spółek nieobjętych restrykcjami: notowana na londyńskiej giełdzie firma metalurgiczna Evraz straciła 8 proc.
Reuters podkreśla, że spadła też wartość akcji państwowego Sbierbanku, którego notowania są postrzegane jako barometr gospodarczej sytuacji kraju.
„Riposta Stanów Zjednoczonych skazuje Rosję na degradację i kryzys gospodarczy. Nowe sankcje są wymierzone w tych, którzy mają wielkie znaczenie dla systemu i kolosalne wpływy” - informuje niezależna rosyjska „Nowaja Gezieta”.
USA nałożyły nowe restrykcje w piątek; objęły one 24 rosyjskich przedsiębiorców, bankierów, wojskowych i urzędników państwowych, a także 14 rosyjskich firm.
Osoby objęte restrykcjami nie będą mogły prowadzić interesów z obywatelami USA, a ich aktywa w Stanach Zjednoczonych zostaną zamrożone.