Niemiecka policja szykuje się do starć w wiosce Luetzerath. Okupowana przez aktywistów od dwóch lat miejscowość ma przyczynić się do poprawy sytuacji energetycznej w kraju. Nie pasuje to ekologom, którzy sprzeciwiają się powstaniu tam kopalni węgla brunatnego. W obawie przed wtargnięciem na miejsce mundurowych, zebrani przygotowali nawet okopy i barykady, a na policje szykują kamienie i petardy.
Zasoby węgla we wiosce Luetzerath mają zabezpieczyć dalsze funkcjonowanie kopalni odkrywkowej Garzweiler. Koncern energetyczny RWE, do którego należy teren tłumaczy, że eksploatacja nowych złóż jest niezbędna, aby w trakcie trwającego kryzysu energetycznego zapewnić działanie elektrowni. Nie podoba się to ekologom, którzy okupują opustoszałe budynki.
Kilka dni temu w miejscowości doszło już do starć pomiędzy zebranymi a policją. Aktywiści ustawili i podpalili na drodze dojazdowej do miejscowości barykadę, która została rozebrana przez służby. Mundurowi zostali obrzuceni kamieniami, butelkami i petardami.
Wir fassen zusammen:
— Dr. David Lütke (@DrLuetke) January 9, 2023
Um das Verbrennen von #Kohle zu verhindern, verbrennen#Klimaaktivisten in #luetzerath Autoreifen.
Der #LuetzerathUnraeumbar #Protest der sich selbst lächerlich macht.
Welch groteske #Shitshow. pic.twitter.com/PU9a3rEpLM
Das passiert übrigens wenn Bürger*innen und Klimaaktivist*innen friedlich gegen das Wegbaggern von #Lützerath demonstrieren. pic.twitter.com/1cePS8Ubfm
— Maurice Conrad (@Maurice_Conrad) January 8, 2023
Gestern gab es in Lützerath angeblich Gewalt gegen Polizist*innen.
— Timon Dzienus (@Dzienus) January 9, 2023
Die Wahrheit sieht anders aus: Grundlos greift die Polizei die friedlichen Demonstrant*innen an. Unglaublich. #Lützerath #LuetzerathUnraeumbar
Stoppt das @MonaNeubaur @hreul! pic.twitter.com/czTHsKEKKh
Policja poinformowała, że w środę rozpocznie się usuwanie ekologów z wioski. Mundurowi stwierdzili, że wyznacznikiem ich działań jest mandat prawny. Zwrócono też uwagę, że nie mają problemów z pokojowymi protestami, ale funkcjonariusze "nie powinni stać się bezbronnym celem brutalnej przemocy".
Według szacunków, w wiosce przebywać może ok. 300 aktywistów. Mundurowi oceniają akcję jako "operację o znacznym ryzyku", liczą się także z tym, że ekolodzy mogą zając samą kopalnię, czy nawet znajdujące się w niej urządzenia, co byłoby "wysoce niebezpieczne".
Co ciekawe w niemieckim parlamencie pojawiają się głosy wsparcia dla aktywistów. Pomimo kryzysu energetycznego, posłanka Zielonych Kathrin Henneberger stwierdza, że ich protesty są uzasadnione. Za wszystko obwinia koncern RWE i liczy, że jego zarząd "przejrzy na oczy".
Podobnego zdania jest wiceprzewodnicząca Zielonych Ricarda Lang. Co prawda polityk stwierdził, ze deeskalacja w Luetzerath, powinna mieć największy priorytet. "Niemniej jednak mam zrozumienie dla ludzi, którzy teraz tam demonstrują, dla frustracji, a przede wszystkim presji, by chronić klimat" - podkreśliła.