Minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas pokusił się o polemikę z prezydentem USA – odrzucił sugestie, jakoby rząd w Berlinie zamierzał zwiększyć wydatki na obronność pod wpływem krytycznych wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa na szczycie NATO. – Niemcy będą podejmowały suwerenne decyzje – powiedział.
Nie jesteśmy zakładnikiem Rosji ani Stanów Zjednoczonych. Podejmujemy wolne, suwerenne decyzje w sprawie naszego budżetu, dostaw energii i relacji handlowych na podstawie faktów – powiedział w wypowiedzi opublikowanej przez "Spiegel".
W środę na spotkaniu z szefem NATO w Brukseli przed początkiem szczytu Trump skrytykował kraje sojusznicze za zbyt niskie wydatki na obronność i zarzucił Niemcom, że popadły w zależność energetyczną od Rosji.
To przykre, gdy Niemcy zawierają ogromne umowy z Rosją dotyczące ropy i gazu, podczas gdy USA mają je chronić przed Rosją; Niemcy płacą Rosji miliardy dolarów rocznie. (...) Niemcy to zakładnik Rosji; pozbyli się elektrowni węglowych, elektrowni atomowych, biorą ogromne ilości ropy i gazu z Rosji – podkreślił amerykański prezydent.
Zarówno wyborcy, jak i politycy w Niemczech są głęboko podzieleni w kwestii wysokości wydatków na obronę, z jednej strony wskazując na obawy o bezpieczeństwo regionu wywołane agresywnym postępowaniem Rosji, a z drugiej ulegając - jak pisze Reuters - tradycyjnej po II wojnie światowej niechęci do pokazów siły militarnej.
Podobna niejednomyślność panuje także w rządzącej w Niemczech koalicji, w której kanclerz Angela Merkel i znaczna część jej chadeckiego bloku popiera wzrost wydatków na obronę, a w socjaldemokratycznej SPD opinie na ten temat są bardziej podzielone.
Wszystkie kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego zobowiązały się do podniesienia wydatków obronnych co najmniej do 2 proc. PKB do 2024 roku. Trump na zakończonym wczoraj szczycie NATO zażądał od sojuszników, by z tego zobowiązania wywiązały się już do początku przyszłego roku.