GP: Za Trumpa Europa przestanie być niemiecka » CZYTAJ TERAZ »

Niemcy nie wyślą broni Ukrainie! TYLKO U NAS: relacja z burzliwej dyskusji w Bundestagu

Dziś w Bundestagu tuż po uroczystościach upamiętniających ofiary Holokaustu odbyła się debata dotycząca Rosji i Ukrainy. Swoje stanowisko wygłosiła szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock (Zieloni), nowo mianowany przewodniczący CDU Friedrich Merz oraz reprezentanci wszystkich klubów parlamentarnych. Strona rządowa jasno dała do zrozumienia, że Niemcy nie zamierzają wysyłać Ukrainie broni. Z trybuny przebieg debaty obserwował ambasador Ukrainy w Niemczech, Andrij Melnyk. Raczej nie był zadowolony z jej konkluzji...

Tobias Koch / https://www.bundestag.de/

Debata zatytułowana: „ Zapewnić pokój w Europie – integralność terytorialna Ukrainy nie podlega dyskusji”, została zainicjowana przez klub parlamentarny CDU/CSU. 

Pierwsza zabrała głos szefowa niemieckiego MSZ, Annalena Baerbock, która podkreśliła, że Niemcy mocno wspierają Ukrainę finansowo i gospodarczo i zamierzają to czynić w dalszym ciągu, ale broni nie dostarczą, ponieważ „dyplomacja ma pierwszeństwo”. Dodała przy tym, że w sumie Niemcy nawet udzielają Ukrainie wsparcia militarnego i przywołała... słynny już transport niemieckich hełmów. „Podkreślę, że ten transport to odpowiedź na życzenie Ukrainy, a pani Lambrecht [minister niemieckiego resortu obrony] sobie tego sama nie wymyśliła, tylko jest to reakcja na życzenie drugiej strony” – tłumaczyła polityk Zielonych, dodając „kto rozmawia, nie strzela”.

Nie może być jedenastu napastników

Mówiąc o nałożeniu ewentualnych sankcji na Federację Rosyjską, Baerbock przyznała, że bierze się pod uwagę również Nord Stream 2 i że trwają wspólne prace nad „potężnym pakietem sankcji”. Wspólne starania negocjacyjne państw UE i NATO w sprawie Rosji przyrównała zaś do działań drużyny futbolowej, w której „każdy ma swoją rolę”. 

„Nasza jedność jest naszą najsilniejszą bronią, o ile w ogóle można użyć tego słowa. Nasze role nie są identyczne. Takie państwa jak Polska i Litwa odgrywają inne role niż Włochy, Francja i Niemcy. I to ma swoje powody. Nasza siła w sojuszu wynika z tego, że mamy jasne, wspólne stanowisko i stosujemy nasze mocne strony na różnych odcinkach. W zespole nie potrzeba jedenastu napastników, tylko dobrych zawodników, którzy grają z myślą o wspólnym celu”

- powiedziała Baerbock, dodając, że „kilka dni temu telefonicznie poproszono Berlin o pomoc przy przygotowaniu do użytku bunkrów w Odessie”. 

W nawiązaniu do głosów wzywających Niemcy do odstąpienia od decyzji blokowania dostaw broni na Ukrainę, powiedziała:

„Niektórzy nawołują, by szybko dostarczyć [Ukrainie] broń (…) a ja mówię jasno i wyraźnie jako szefowa dyplomacji i polityk, że notki prasowe pisze się szybko, a zwrot polityki zagranicznej o 180 stopni (…) wymaga bardzo świadomego zastanowienia, by nie zamknąć drzwi dla deeskalacji”

Baerbock zapowiedziała, że za dwa tygodnie wraz z szefem MSZ Francji Jean-Yvesem Le Drianem jedzie kolejną wizytą do Kijowa, by na miejscu m.in. okazać wsparcie dla misji OBWE. 

Kilku Putinów

Przewodniczący CDU Friedrich Merz w nawiązaniu do dzisiejszych uroczystości w Bundestagu przypomniał, że Ukraina była również ofiarą II wojny światowej i straciła w czasie wojny ponad jedną czwartą ludności, przedtem zaś była ofiarą terroru stalinowskiego. Merz stwierdził, że wspomnienia II wojny światowej dają mu dziś szczególnie do myślenia, ponieważ „dziś również części Europy grozi wojna”, po czym dodał, zwracając się do Annaleny Baerbock: Wojna, a nie mecz piłkarski!

Nawiązując do częstego powoływania się szefowej dyplomacji Niemiec na historyczne zaszłości, Merz podsumował:

„Pani Baerbock, pozwalam sobie na uwagę, że kiedy pani następnym razem, wskazując na niemiecką historię, będzie wzywała do powściągliwości, to proszę tego nie robić, powołując się wyłącznie Rosję, ale również na Ukrainę”.

Następnie przypomniał mowę, jaką 21 lat temu Władimir Putin wygłosił w Berlinie [chodzi o przemówienie z 25 września 2001 r, w którym Putin mówił m.in., że „Rosja jest dziś przyjaznym krajem europejskim” - odh].

„Pamiętam jak w 2001 roku, kilka dni po atakach na World Trade Center, tu w Bundestagu Władimir Putin wygłosił prawie w całości po niemiecku przemówienie, byłem tu wtedy na tej sali. I ubolewam, że ówczesny rząd Gerharda Schrödera nie przyjął oferty Putina i żałuję, że jako przywódca opozycji nie zadałem Schröderowi pytania, dlaczego odrzucił tę ofertę. Ale to był Putin z 2001 roku. Ci, którzy brali udział w Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w 2007 r., wiedzą, że od tego czasu mamy już innego Putina. A ten Putin i ta Rosja od 15 lat systematycznie destabilizują porządek polityczny w Europie z naruszeniem umów i traktatów zawartych jeszcze przez Związek Sowiecki. Cyberataki na Bundestag, zlecenia otrucia na terenie własnym i w Europie, aż po zlecenie zabójstwa w berlińskim Tiergarten obywatela Gruzji, kilkaset metrów od Bundestagu. (…) To są działania rosyjskiego państwa. (…) Celem ataków destabilizacyjnych jest od lat przede wszystkim Ukraina. Najpierw aneksja Krymu, potem wtargnięcie rosyjskich trup i paramilitarnych oddziałów na wschód Ukrainy a od kilku tygodni stacjonowanie wojsk na granicy z Ukrainą. Mam nadzieję, że jesteśmy w tej izbie zgodni co do tego, że to zagrożenie pokoju w Europie pochodzi wyłącznie z Federacji Rosyjskiej i Władimira Putina”

– mówił Merz.

Na koniec zaapelował do kanclerza, Olafa Scholza (SPD), by rząd federalny dążył do jak najszybszego wypracowania wspólnego stanowiska wobec Rosji w ramach UE, ale zaznaczył, że jeżeli miałoby się to nie powieść w gronie wszystkich 27 państw Unii, to powinno się to stać wraz z „Francją Polską, Litwą, państwami bałtyckimi i również Wielką Brytanią”.

I podsumował: 

„Potrzeba jasnej i niebudzącej wątpliwości odpowiedzi Republiki Federalnej Niemiec [na kryzys]. Może mamy trochę czasu, ale nie może być wątpliwości co do zdecydowania Unii Europejskiej i Niemiec. A te wątpliwości są. Udało się panu doprowadzić do tego, że zazwyczaj całkowicie skłócony kongres USA zgodnie oszacował stanowisko Niemiec jako niejasne i a same Niemcy jako państwo, na którym nie można polegać. I to pan za to odpowiada, a pan nie przewodzi ani w Niemczech, ani w Europie”.

Na forum Bundestagu Friedrich Merz nie zaapelował do rządu o dostawy broni na Ukrainę, ale już po jego wystąpieniu dziennik „Die Welt” informował o tym, że nowy szef CDU żąda zmiany polityki Niemiec wobec Rosji i opowiada się za dostarczaniem Ukraińców broni. Jak widać, chadecy dostrzegają w sytuacji kryzysowej również szansę na zmianę wizerunku z partii, która przez lata swoich rządów nie tylko tolerowała, ale i bagatelizowała agresywne działania Federacji Rosyjskiej, na taką, która z dnia na dzień pokaże pazur i uzyska mandat do napominania nowego rządu w Berlinie. Prawa polityki.

Nie dostarczymy Ukrainie żadnej broni!

Lars Klingbeil, współprzewodniczący SPD, zauważył, że rząd federalny rozpoczął prace w bardzo trudnej sytuacji międzynarodowej i „jeszcze nie zdążył wyschnąć atrament pod umowa koalicyjną, a już trzeba się było skonfrontować z zaostrzającym się konfliktem na granicy ukraińsko-rosyjskiej”. Klingbeil podziękował Annalenie Baerbock i Olafowi Scholzowi za „przywództwo w trudnych czasach”. Jednocześnie upomniał Friedricha Merza, że wbija szpilki nowej ekipie rządowej, podczas gdy w sytuacji kryzysowej wszyscy powinni mówić jednym głosem. Klingbeil wypomniał młodzieżówce CDU, że zachwycała się Donaldem Trumpem, a CSU miała słabość do Victora Orbana. Następnie po tym festiwalu wspomnień przypomniał, że „dwie godziny stąd grozi wybuch wojny”. I przyznał, że jeżeli terytorialna integralność Ukrainy zostanie naruszona, to międzynarodowi partnerzy sięgną po odpowiednie narzędzia. Przypomniał też Merzowi, że to on miał swojego czasu wątpliwości co do sensu wykluczania Rosji z międzynarodowego systemu płatności, SWIFT [owszem, Merz był przeciwny]. Na koniec Klingbeil powtórzył, że mimo iż agresja pochodzi ze strony Federacji Rosyjskiej, to „pokoju na dłuższą metę nie da się zapewnić bez Rosji”, a Niemcy nie dostarczą Ukrainie broni, czym tylko potwierdził linię Berlina w tej kwestii. 

Różnią się tylko barwami

Po Klingbeilu do głosu doszli m.in. posłowie AfD: Stefan Keuter, który zarzucił obecnemu na trybunach ambasadorowi Ukrainy w Niemczech Andrijowi Melnykowi, że „obraża Niemcy” i „nawołuje do wojny”. „Pani Baerbock, za czasu pani poprzedników taki ambasador zostałby z miejsca wezwany do niemieckiego MSZ” - powiedział polityk. Keuter stwierdził też, że jeżeli Niemcy poprą sankcje na Rosję, to same sobie zaszkodzą. Inny poseł AfD, Petr Bystron, stwierdził, że „Rosja ma surowce, my mamy know-how i wszystkim państwom w Europy powinno zależeć na współpracy”. Dodał też, że AfD bierze na poważnie „interesy państw Europy środkowo-wschodniej”, a największym winowajcą obecnej sytuacji są Stany Zjednoczone, które „chcą zastopować przepływ gazu rurociągiem Nord Stream 2, by sprzedawać w Europie droższy gaz LNG”. 

Gregor Gysi z Linke swoim zwyczajem skrytykował to, że NATO rozszerzyło się na wschód, a jednocześnie zaproponował, by otworzyć drzwi UE dla akcesji Ukrainy, ale wpierw upewnić się, że „będzie wyznawać wspólne wartości, by znowu nam się nie przytrafiła taka sytuacja jak z Polską czy Węgrami”. Gysi też wykluczył jakiekolwiek dostawy broni Ukrainie. 

Roderich Kiesewetter z CDU/CSU, podsumowując politykę Niemiec wobec Rosji, podał w wątpliwość jej słuszność i zasugerował, że postawa Berlina wobec Moskwy wypracowana od 2014 roku mogła być, patrząc z dzisiejszej perspektywy, błędna. Jednocześnie chadecki polityk zaproponował, by zacząć powoli przygotowywać niemieckie społeczeństwo na możliwe konsekwencje nałożenia ewentualnych sankcji na Rosję. Johannes Schraps z SPD zwrócił zaś uwagę na to, że „wojna na Ukrainie już trwa i to od 2014 roku”, a Zachód, zwłaszcza Europa, musi wypracować wspólne stanowisko w polityce zagranicznej, ponieważ widać, że każde z państw prowadzi zupełnie inną politykę w obliczu zagrożenia. 

Zresztą motyw koniecznego wypracowania wspólnej, europejskiej polityki zagranicznej przewijał się w wypowiedziach większości uczestników debaty. Co do jej konkluzji – najważniejsza jest taka, że niezależnie od barw partyjnych politycy zasiadający w Bundestagu nie zamierzają poprzeć dostaw broni na Ukrainę, a przywołany przez Annalenę Baerbock Nord Stream 2 i ewentualne niedopuszczenie rurociągu do użytku w ramach sankcji jest traktowane w Berlinie jako najczarniejszy z możliwych scenariuszy. 

Owszem, niemieckie media od razu podchwyciły możliwe objęcie sankcjami Nord Stream 2, nagłówki portali czołowych dzienników były wręcz identyczne i trudno się dziwić: zachowanie Niemiec w sprawie Rosji budzi u części mediów głód wieści świadczących o tym, że rząd koalicyjny jest skłonny czasem zachować się porządnie. Stąd szum wokół wypowiedzi Annaleny Baerbock. 

Abstrahując jednak od Nord-Streamowych nagłówków, może warto przy okazji zapytać, co tak zafascynowało Friedricha Merza w przemówieniu Władimira Putina z 2001 roku, że ubolewa nad odrzuceniem jego propozycji przez rząd Gerharda Schrödera, snując przy tym teorie o „różnych Putinach? 

 



Źródło: niezalezna.pl

Olga Doleśniak-Harczuk