Nie brakuje komentarzy po kontrowersyjnych słowach prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, który stwierdził po wizycie w Chinach, że "Europa musi się oprzeć presji, by stać się naśladowcą Ameryki" i realizować budowę "autonomii strategicznej". - Francja dezawuuje znaczenie Sojuszu Północnoatlantyckiego, relacji transatlantyckich i amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Europy, tym bardziej w tych niepewnych czasach, które nadchodzą - ocenia ekspert PISM, Marcin Terlikowski. - Jeśli ktokolwiek ma nawet nie gwarantować, ale dawać nadzieję na bezpieczeństwo w tej części Europy, to tylko Stany Zjednoczone - wskazał Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki.
Francja mówiąc o europejskiej autonomii strategicznej jako koncepcji, która poniekąd w ten sam sposób traktuje wszystkie mocarstwa z USA włącznie, dezawuuje znaczenie NATO i amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Europy - powiedział analityk PISM Marcin Terlikowski.
Prezydent Francji Emmanuel Macron w drodze powrotnej z zeszłotygodniowej wizyty w Chinach powiedział dziennikarzom, że Europa musi się oprzeć presji, by stać się "naśladowcą Ameryki". Odnosząc się do napięć między Państwem Środka a USA w sprawie statusu Tajwanu, ostrzegł, że wielkim ryzykiem dla Europy jest "uwikłanie się w kryzysy, które nie są nasze". Francuski prezydent zaznaczył, że "wielkim ryzykiem", przed którym stoi Europa, jest to, że "zostanie uwikłana w kryzysy, które nie są nasze, co uniemożliwia jej budowanie swojej strategicznej autonomii". "Nie chcemy popadać w logikę blok kontra blok" - dodał.
Pytany przez Polską Agencję Prasową o konsekwencje tych słów w kontekście globalnych relacji w zakresie bezpieczeństwa, Marcin Terlikowski, ekspert PISM odparł, że "Francja próbując narzucać myślenie o europejskiej autonomii strategicznej jako koncepcji, która poniekąd w ten sam sposób traktuje wszystkie mocarstwa ze Stanami Zjednoczonymi włącznie, tym samym dezawuuje znaczenie Sojuszu Północnoatlantyckiego, relacji transatlantyckich i amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Europy, tym bardziej w tych niepewnych czasach, które nadchodzą".
- Sugerowanie przez Macrona, że powinniśmy być niezależni od Stanów Zjednoczonych, to jest tak naprawdę podkopywanie bezpieczeństwa europejskiego
- stwierdził Terlikowski i dodał, że "ze względu na opłakany stan sił zbrojnych Europa potrzebuje amerykańskiej gwarancji bezpieczeństwa".
- A więc polityczne przedstawianie autonomii strategicznej jako koncepcji równej odległości czy niezależnością od wszystkich, wrzucając Stany Zjednoczone i Chiny do tego samego worka jest niebezpieczne - dodał.
- Koncepcja europejskiej autonomii strategicznej pojawia się w dokumentach Unii Europejskiej, a zatem w dokumentach przyjętych przez wszystkie państwa UE, natomiast nie jest ona sprecyzowana - stwierdził ekspert PISM.
- Wszystkie państwa zgadzają się, że w jakiejś formie ta autonomia strategiczna powinna być budowana, ale to Francja jest państwem, które wykracza poza granice przyjętego konsensusu i proponuje nowe interpretacje, nowe rozumienia tej koncepcji
– wskazał.
Słowa prezydenta Francji komentował także w programie Michała Rachonia "#Jedziemy" Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki.
- Nic nowego, jeśli chodzi o Francję. Jest zorientowana na Rosję zawsze i można powiedzieć, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo w Europie, to trudno na nich polegać. Zawsze tak było, w historii również. My nie mamy najmniejszych wątpliwości, że jeśli ktokolwiek ma nawet nie gwarantować, ale dawać nadzieję na bezpieczeństwo w tej części Europy, to tylko Stany Zjednoczone. Na pewno nie możemy liczyć na naszych sojuszników europejskich, jak Francja i Niemcy
– ocenił Czarnek.
Do wypowiedzi Macrona odniósł się również wiceszef polskiej dyplomacji.
- Skąd te słowa wynikają, to trudno powiedzieć, dlatego że one świadczą o błędnej ocenie rzeczywistości - ocenił Jabłoński.
- O ile to prawda, że Europa musi być zdolna do samodzielnej obrony, musi być jak najsilniejsza i powinna mieć takie ambicje, o tyle nie powinna się stawiać w żadnym razie w opozycji do USA, ani nawet silić się na jakąś wymuszoną neutralność - powiedział Jabłoński.
Podkreślił, że Stany Zjednoczone od dekad są sojusznikiem Europy.
- Wspierały Europę przez cały XX wiek gwarantując u nas na kontynencie stabilność i pokój, przynajmniej w dużej części naszego kontynentu - powiedział wiceszef MSZ.
Dodał, że stosunki transatlantyckie m.in. w ramach NATO "to podstawa, bez której trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie w bezpiecznym systemie międzynarodowym".
Wiceszef MSZ dodał, że Polska popiera wszystkie działania, które wzmacniają Europę i jej poszczególne państwa.
- Polska od dawna mówiła, że państwa europejskie powinny więcej wydawać na obronność na przykład, że powinniśmy być silniejsi - i indywidualnie jako poszczególne państwa, i jako kontynent. Nie ma w tym absolutnie nic złego, natomiast intencją tych działań nie powinno być stawianie się w kontrze do Stanów Zjednoczonych, tylko raczej wchodzenie na ten sam poziom, bycie równoważnym sojusznikiem - powiedział Jabłoński.
Sprawę skomentował również europoseł Prawa i Sprawiedliwości, Kosma Złotowski.
- Wydawało się przez moment, że wojna na Ukrainie oznacza odrodzenie Zachodu jako wspólnoty politycznej opartej na tych samych wartościach, demokracji i sprawdzonym sojuszu z USA. Z jakiegoś powodu Paryż, ale także Berlin, nie chcą być lojalnymi członkami tej wspólnoty. Kluczą, kombinują, sabotują wysiłki Waszyngtonu i na siłę szukają jakiejś trzeciej drogi. Mimo dramatu jaki rozgrywa się u naszych granic, wciąż patrzą na Moskwę i Pekin z podziwem, a rządzący tam dyktatorzy nie mają skrupułów, żeby ich naiwność wykorzystywać
– zaznaczył europoseł.
- Kiedy już udało nam się skończyć z toksycznym uzależnieniem od surowców z Rosji, jesteśmy wciągani w kolejną tego typu destrukcyjną relację. Efekt prędzej czy później będzie taki sam. Historia XX i XXI wieku pokazuje, że Europa sama wpędza się w kłopoty, z których muszą ratować nas Amerykanie. Jeśli chińska wyprawa Macrona miała tylko przykryć protesty we Francji i brutalność tamtejszej policji to pół biedy, ale jeśli to element szerszej strategii, to czekają nas poważne kłopoty. Unia Europejska albo będzie proatlantycka, albo nie będzie jej wcale - podsumował Złotowski.