Lekarka Juliana Chiumento miała wsiąść do samolotu, który rozbił się w brazylijskim Vinhedo. Uratowała ją... porada od ojca, który mówi teraz o znaku od samego Boga. W Brazylii głośno jest o kolejnych historiach cudownych ocaleń z tragedii.
Doktor Juliana Chiumento miała zaplanowaną podróż w piątek po południu lotem 2283, który wystartował z Cascavel, na zachód od Parany. Jednak jej ojciec, Altermir Chiumento, coś przeczuwał. Postanowił poprosić córkę, by zmieniła zabukowany bilet na inny termin.
- Jeśli możesz lecieć w sobotę, leć w sobotę rano. Jest spokojniej, ciszej. Odpocznij i jeżeli możesz zaplanować to na sobotę, to zaplanuj - taką "głosówkę" wysłał swojej córce. Ta zastanowiła się i faktycznie postanowiła posłuchać ojca. Zmieniła plany i nie wsiadła do samolotu, który rozbił się w Vinhedo. Wśród ofiar byli przyjaciele lekarki.
- Za każdym razem, gdy postawię stopę na tym lotnisku, będę pamiętać o szansie, jaką dał mi Bóg - powiedziała dr Chiumento w rozmowie z brazylijskimi mediami. W mediach społecznościowych napisała: "Właśnie wróciłam do domu. Dziękuję za wszystkie modlitwy i pełne miłości wiadomości, które otrzymuję. A jednocześnie jestem przerażona tak dużą liczbą ofiar śmiertelnych. Nadal modlę się za wszystkich. Pozostańcie z Bogiem".
Jej ojciec był wyraźnie poruszony: stwierdził, że miał jakieś przeczucie. Ojcowski zmysł uratował życie jego córce.
- To było przeczucie ojca. Codziennie modlę się za moje dzieci - podkreślił.
To oczywiście nie jedyna taka historia. Na lot spóźniło się około 10 osób. Wśród nich był też Izael de Souza Silva.
- Przyjechaliśmy około godziny 10:30. Nie mogliśmy wejść na pokład, ale taka była wola Boża.
Na pokład spóźnił się też weterynarz Oswaldo Fernandes Costa Júnior. W drodze na lotnisko nic nie szło po jego myśli - trafiał na czerwone światła, długo szukał wolnego miejsca parkingowego. Wpadł na odprawę spóźniony o dwie minuty - odprawa zakończyła się o 10:40, a on był na miesjscu o 10:42.
- Zginęło 58 pasażerów, ja byłbym numerem 59. Płakałem non stop, przytuliłem córkę, bardzo dziękując Bogu, że tu jestem - powiedział już po tragedii.