Francuskojęzyczni imigranci, przed którymi francuskie władze zamknęły granice, biwakują w Ventimiglii, przy granicy Włoch z Francją. Jak podaje portal primocanale.it, na mostach San Ludovico i San Luigi są tysiące ludzi, którzy wychowywali się w krajach, na których Paryż budował swoją kolonialną potęgę.
Portal ocenia, że obecna sytuacja na granicy włosko-francuskiej jest symbolem niepowodzenia w stosunkach wewnętrznych na Starym Kontynencie, gdzie nie poradzono sobie z presją, jaką migranci wywierają na Włochy.
Wtorek był dniem, w którym na włoską wyspę Lampedusa przypłynęło najwięcej imigrantów - 5112 na 110 łodziach; utonęła pięciomiesięczna dziewczynka. W czwartek wieczorem odbył się na wyspie marsz ku czci tego dziecka, które wypadło z łodzi przy cumowaniu.
"Podczas gdy nasz kraj zmaga się z jedną z największych fal migracji na morzu w ostatnich latach, Francja zintensyfikowała kontrole graniczne, skutecznie blokując swoją granicę państwową"
Po włoskiej stronie przejść granicznych gromadzą się tysiące imigrantów, których jedynym celem jest przedostanie się do Francji. I mimo, że są to w większości ludzie pochodzący z dawnych kolonii francuskich, to wobec tych "dzieci, kobiet i mężczyzn (prezydent Francji) Emmanuel Macron nie czuje żadnej odpowiedzialności" - czytamy w artykule.
Jak napisał portal, migranci biwakują bez celu, a policja i karabinierzy zmuszeni są przeprowadzać szereg interwencji na dworcu, w parkach publicznych, na terenie cmentarza i na plażach. "W tle Europa, która wciąż gada, ale okazuje się bardzo krucha: każdy myśli o sobie, a Ventimiglia, podobnie jak Lampedusa, jest w chaosie" - konkluduje primocanale.it.