W trakcie przemówienia w cerkwi w Łahojsku białoruski dyktator Alaksander Łukaszenka zagroził Zachodowi otwarciem nowej wojny z wykorzystaniem nielegalnych imigrantów, zwłaszcza wobec krajów, które nakładają sankcje gospodarcze na jego reżim. – Słowa Łukaszenki możemy odczytywać jako zapowiedź zwiększenia presji migracyjnej na naszą granicę. Operacje hybrydowe mogą być też prowadzone w celu destabilizacji Polski w okresie wyborów prezydenckich. Równie dobrze może to być też element szerszego planu wobec Zachodu, by przestał pomagać Ukrainie i zgodził się na warunki Kremla odnośnie rozejmu – komentuje Stanisław Żaryn, doradca prezydenta RP, prezes Fundacji Instytut Bezpieczeństwa Narodowego.
Łahojsk to miasto na Białorusi, położone ok. 40 km. od Mińska. Dziś, w związku z rozpoczynającym się prawosławnym Bożym Narodzeniem, tamtejszą cerkiew pw. św. Mikołaja Cudotwórcy, odwiedził białoruski dyktator Alaksander Łukaszenka.
Ostatnim wyzwaniem, którego pewnie jeszcze nie zauważyliście, no cóż, dzięki Bogu (to moja praca, zadanie rządu i władzy), jest wymuszona migracja ludzi. Ludzi uciekających przed wojną. Różnych ludzi. To (wojna) przytłoczyło Rosję. Pan Bóg oszczędził nas aż do dnia dzisiejszego.
Przyznał, że przez Białoruś przechodzi duży strumień tranzytowy na Zachód i zagroził nową falą migracji "do tych, którzy nakładają na nas sankcje gospodarcze”.
Wszyscy oskarżają nas o ułatwianie tej migracji. Ja też zawsze byłem szczery. Nie będziemy nikogo chronić przed migrantami. Zwłaszcza tych, którzy nakładają na nas sankcje gospodarcze. Dlaczego mielibyśmy ich chronić?
Od początku br. Straż Graniczna odnotowała łącznie blisko 100 prób nielegalnego przedostania się do Polski z terytorium Białorusi. W ub.r. takich przypadków było ponad 30 tysięcy.
Mamy do czynienia z sytuacją, która od samego początku jest w pełni kontrolowana przez Rosję i Białoruś. Operacja hybrydowa, która uderza w naszą granice, jest zarządzana przez służby obu reżimów i zależna od planu na Kremlu, bo to on wszystkim steruje – komentuje w rozmowie z portalem Niezależna.pl Stanisław Żaryn, doradca prezydenta RP, prezes Fundacji Instytut Bezpieczeństwa Narodowego.
Dzisiejsze słowa Łukaszenki możemy odczytywać jako zapowiedź zwiększenia presji migracyjnej, również na polską granicę, w następnych miesiącach. Będzie to związane m.in. z polepszeniem warunków pogodowych. Wiosenne miesiące będą sprzyjały większej presji migracyjnej i szturmowaniu naszej granicy. Z drugiej musimy mieć jednak świadomość, że może to być element szerszego planu, związanego z przymuszeniem Europy do wyhamowania wsparcia dla Ukrainy i otwarcia się na Rosję, wywarcia mocniejszej presji na Zachód, by zgodził się na warunki Kremla odnośnie rozejmu.
Presja hybrydowa z użyciem szlaku migracyjnego może być wykorzystywana w tym roku jeszcze w jednym celu – destabilizacji Polski w okresie wyborów prezydenckich. Nacisk związany z tą operacją może być pewnym elementem rozgrywania Polaków w czasie kampanii wyborczej i w trakcie samych wyborów. Musimy bardzo poważnie brać to pod uwagę i wypracować dobrą odpowiedź.
Trzeba też pamiętać o tym, że Łukaszenka często opowiada niestworzone rzeczy. Przypominam, że nie tylko wysyłał migrantów na granice, ale straszył też nas operacjami specnazu czy KGB. Można to odczytywać jako element kampanii przed zbliżającymi się tzw. wyborami (26 stycznia – red.), które oczywiście nie mają żadnego związku z demokratyczną procedurą, a będą jedynie fasadowym projektem, mającym na celu przedłużenie despotycznej władzy. Łukaszenka, podobnie jak Putin, lubi straszyć własnych obywateli, przekonując, że to Białoruś staje w obronie przed zagrożeniem z Zachodu. Dlatego też często sięga do wątków związanych z bezpieczeństwem, bo jest to mu potrzebne do wewnętrznych rozgrywek z własnym społeczeństwem.