Kościoły demolowane pod budowę bloków mieszkalnych, walka z krzyżem w przestrzeni publicznej – tak wygląda dzisiejsza Francja, „najstarsza córa kościoła”. Coraz liczniejsza obecność muzułmanów w Europie powoduje jednak i to, że do publicznej debaty we Francji znów weszła kwestia chrześcijańskich korzeni Starego Kontynentu. Taką dyskusję opublikował na swoich łamach centroprawicowy dziennik „Le Figaro”.
Na temat wiary na jego łamach dyskutują znany filozof, podkreślający swój chrześcijański światopogląd, i socjolog sceptycznie nastawiony do religii.
Filozof Pierre Manent kładzie nacisk na „niezmywalny znak, jaki chrześcijaństwo odcisnęło na narodach europejskich”. Olivier Roy, profesor Instytutu Europejskiego we Florencji ostrzega natomiast przed niebezpieczeństwem tego, co nazywa „tożsamościową wizją chrześcijaństwa”.
Roy przyznaje, że projekt Unii Europejskiej to pomysł wynikający z chrześcijańskiego dziedzictwa. Jego zdaniem w latach 50. ubiegłego wieku nie mówiono o korzeniach chrześcijańskich, gdyż były oczywistością, którą przestały być „na skutek masowej i stałej obecności ludności muzułmańskiej”. Pojawiły się po to, by „potwierdzić, że Europa nie jest muzułmańska". „Problem polega na tym, że jest to tożsamość negatywna” – ubolewa profesor.
Manent zwraca z kolei uwagę, że „mówienie o korzeniach pomija treść i sposób, w jaki chrześcijaństwo uczestniczyło w ukształtowaniu Europy, jak i głębię jego wpływu na każdą jednostkę”. Twierdzi, że „w trudnej sytuacji chrześcijaństwo postawiły z jednej strony totalitaryzmy, dążące do całkowitego zniszczenia indywidualnego sumienia”, a z drugiej wybijanie na pierwszy, zasadniczy plan subiektywnych praw jednostki. Stąd – przekonuje profesor – konieczność „propozycji chrześcijańskiej dla każdego z nas, jak i dla wspólnot politycznych, w których poszukujemy wspólnego dobra”.
Myśl tę rozwija prof. Roy, tłumacząc, że dopiero pod koniec lat 60. „podstawą więzi społecznej stała się jednostka ze swymi indywidualnymi pragnieniami”. We Francji widać tę ewolucję „od legalizacji środków antykoncepcyjnych po małżeństwo homoseksualne”. „I tak wspólnota wiary znalazła się poza kulturą dominującą” – podsumowuje profesor, a jego rozmówca przyznaje, że „znikło powoływanie się na prawo naturalne”.
Zdaniem prof. Manenta „nie jest to nic nowego dla Kościoła, który zawsze musiał walczyć z dominującą kulturą doczesnego świata”. Tak jak dziś przeciwstawia się rozbuchanemu indywidualizmowi, niegdyś Kościół przeciwstawiał się etyce rycerskiej czy arystokratycznemu rozprzężeniu obyczajów – przywołuje historię filozof.
Zdaniem prof. Roya, obowiązująca we Francji laickość jest „przeciwskuteczna”, gdyż w przeciwieństwie do „bardzo jasnej w momencie jej wprowadzenia" zasady całkowitej neutralności państwa wobec religii „obecnie jest pretekstem do zakazywania religii”.
Profesor daje głównie przykłady represjonowania zwyczajów muzułmańskich, ale zwraca uwagę, że „bicz laickości” uderza i w katolików. Politykom odmawia się np. prawa do występowania przeciw aborcji, nawet jeśli nie jest to ich program polityczny.
Oceniają także, że „dwa potężne prądy destruktywnie działają na francuskie społeczeństwo. Z jednej strony islam, a z drugiej coraz bardziej gwałtowne rewindykacje praw subiektywnych [opierających się na osobowości jednostek i na poważaniu, które zdołały wywalczyć dla swojej osoby i swoich dóbr]”.
„Z jednej strony próbuje się narzucić prawo, bez wolności, z drugiej wolność, właściwie bez prawa” – konstatuje Pierre Manent i tłumaczy, że „chrześcijaństwo w samej swej esencji opiera się na wolności w ramach prawa”.