Sund oświadczył wczoraj, że policja przygotowana była na pokojową demonstrację zwolenników prezydenta Donalda Trumpa i nie spodziewała się brutalnego ataku. Dodał, że w czasie swojej 30-letniej służby policyjnej nie doświadczył czegoś tak wstrząsającego.
Podczas zamieszek na Kapitolu funkcjonariusze sił federalnych, odpowiedzialni za ochronę Kongresu, pozwolili zwolennikom urzędującego szefa państwa na szturm na Kapitol, przez co parlamentarzyści musieli uciekać.
Przedstawiciele straży Kapitolu anonimowo przyznają, że było ich zbyt mało, by odeprzeć tłum, narzekają także na brak koordynacji działań. Sund utrzymywał, że napór protestujących był przytłaczający, a podległe mu oddziały były atakowane.
W starciach rannych zostało blisko 50 funkcjonariuszy, zmarło czterech demonstrantów.