W pisemnym oświadczeniu dla agencji dpa z 25 lutego Merkel zdecydowanie potępiła rosyjski atak na Ukrainę i poparła wysiłki swojego następcy z SPD Olafa Scholza na rzecz powstrzymania prezydenta Władimira Putina. "Ta wojna napastnicza Rosji wyznacza głęboką cezurę w historii Europy po zakończeniu zimnej wojny" - stwierdziła.
Ale komentatorzy, publicyści i politycy wielokrotnie podkreślali, że to polityka Angeli Merkel mogła przyczynić się do wzmocnienia roli Władimira Putina i tym samym rozpoczęcia wojny. Jeden z niemieckich dziennikarzy wprost podkreślił, że błędy rządu Merkel "zachęciły Putina" do ataku.
W poniedziałek rzeczniczka Merkel oświadczyła, że "w związku z okrucieństwami, które ujawniono w Buczy i innych miejscowościach na Ukrainie, wszystkie wysiłki rządu federalnego i społeczności międzynarodowej, aby stanąć po stronie Ukrainy i położyć kres barbarzyństwu i wojnie Rosji przeciwko Ukrainie, mają pełne poparcia byłej kanclerz".
Jednocześnie była kanclerz podtrzymała swoją decyzję z 2008 roku o nieprzyjmowaniu Ukrainy do NATO. W odpowiedzi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w nagraniu opublikowanym w niedzielę wieczorem, że zaprasza byłą kanclerz Niemiec Angelę Merkel i byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego do Buczy, by - jak podkreślił - przekonali się, do czego prowadzi polityka ustępstw wobec Rosji.

Kanclerz Merkel wypoczywa obecnie we Włoszech. O Ukrainie, barbarzyństwie Rosji i swoich rządach najwyraźniej wypowiadać się nie zamierza...