W rozmowie z portalem Nowej Gaziety, matki żołnierzy, którzy służyli na krążowniku "Moskwa", opowiadają, co działo się w momencie, gdy próbowali dowiedzieć się prawdy o sytuacji swoich synów i tego, czy w ogóle przeżyli.
Kobietom zaproponowano podpisanie dokumentów, w których stwierdzono, że dobrowolnie zgadzają się, by ich synów uznać za zabitych w trakcie katastrofy. Rozmówczynie "Nowej Gaziety" odmówiły.
Dowództwo [floty] spotkało się z nami zaraz po tym, jak zaczęliśmy rozmawiać o całej sytuacji z dziennikarzami. W Sewastopolu doszło do spotkania z przywódcą Floty Czarnomorskiej [adm. Igorem Osipowem]. Nie była to rozmowa w cztery oczy. Było tam z 10 osób: przedstawiciele prokuratury wojskowej, administracji miejskiej, jacyś psycholodzy
– opowiada jedna z kobiet.
Przed pójściem na rozmowę [z adm. Osipowem] zadzwoniłam do Ministerstwa Obrony FR i zapytałam o status mojego syna. Powiedziano mi, że mój syn nie został wymieniony jako zaginiony, ranny ani martwy. Zapytałam, co to znaczy. Odpowiedzieli: "jest w szeregach armii”
Nie ukrywano zaskoczenia takim obrotem sprawy. Matki zapytały więc, czy skoro ich synów nie ma na liście rannych i zaginionych, a mimo to nie dają żadnego znaku życia, to czy mogli uratować się z tonącego krążownika.
Zapytaliśmy, czy była możliwość, że wzięli jakąś łódź, tratwę czy cokolwiek innego i przedostali się na ląd. Adm. Osipow spojrzał na mnie, i ledwo powstrzymując śmiech, powiedział, że nie było takiej możliwości
– dodała.
Dzień później ponownie kobieta zadzwoniła do MON-u Rosji. Odpowiedź była ta sama. Następnie, prawdopodobnie po to, by matki żołnierzy po prostu się odczepiły, strona wojskowa próbowała im wmówić, że nowo wcieleni żołnierze do armii nie brali udziału w walkach w tamtym regionie.
Dalej okazało się, że strona rosyjska nie prowadziła żadnej akcji poszukiwawczo-ratowniczej wokół krążownika.
Po pewnym czasie do matek zaczęły napływać zawiadomienia z wojskowego biura rejestracji i rekrutacji.
Z przykrością informujemy, że pani syn zaginął w wyniku katastrofy. A potem przychodzi już sporządzone oświadczenie, napisane dla mnie. Mam w nim przyznać, że ciała mojego syna nie znaleziono z powodu katastrofy. Zapraszają do podpisania tego oświadczenia i mówią, że są świadkowie, którzy widzieli, jak syn był tego dnia na krążowniku, ale nikt nie widział, gdzie zniknął (...) powiedziałam, że niczego takiego nie podpiszę. Wtedy zadzwonili do mnie i powiedzieli: podpisz, już trzy rodziny podpisały, przyjdź i to zrób, żeby od razu poszli do sądu i sprawa się nie ciągnęła (...) Nie zapytano mnie nawet, czy jestem gotowa podpisać takie oświadczenie, że dobrowolnie uznaję mojego syna za zmarłego
– żali się kobieta.
W związku ze sprawą, matki żołnierzy zamierzają wnieść pozew zbiorowy przeciwko ministerstwu obrony Rosji.
Do tej pory strona rosyjska oficjalnie potwierdziła śmierć jednego żołnierza i zaginięcie 27 kolejnych w związku z zatopieniem krążownika Moskwa.
Кілька матерів російських матросів затопленого крейсера Москва розповіли, що їм пропонували добровільно визнати синів «померлими внаслідок катастрофи». Досі Міноборони РФ лише одного разу відзвітували про одного загиблого і 27 зниклих безвістиhttps://t.co/xkXHnS9Vue
— НВ (@tweetsNV) May 24, 2022