Powołując się na źródła wywiadowcze, portal pisze, że amerykańskie służby zdobyły informacje o możliwej "kampanii aresztowań i zabójstw". Na sporządzonych przez Rosję listach osób mają znajdować się prominentni ukraińscy politycy, działacze antykorupcyjni, oraz rosyjscy i białoruscy dysydenci, którzy znaleźli schronienie na Ukrainie. Amerykanie mieli podzielić się tymi informacjami z Ukrainą i innymi sojusznikami.
O możliwych zabójstwach "grup Ukraińców" ostrzegał wczoraj podczas wystąpienia w Radzie Bezpieczeństwa ONZ szef dyplomacji USA Antony Blinken, przedstawiając możliwy plan rosyjskiej agresji. Wcześniej o podobnym zagrożeniu pisali analitycy brytyjskiego think-tanku RUSI (Royal United Services Institute), którzy stwierdzili, że na Ukrainie już teraz są obecni rosyjscy żołnierze służb specjalnych, badając, którzy ukraińscy oficjele władz lokalnych będą skłonni do współpracy z rosyjskimi siłami, a których należy wyeliminować.
Jak pisze dziś "Washington Post", według najnowszej oceny amerykańskiego wywiadu, wciąż nie jest pewne, czy Rosja podjęła decyzję o wkroczeniu na Ukrainę. Służby są jednak zdania, że zapowiedź rosyjskich władz o wycofaniu części wojsk rozmieszczonych wokół Ukrainy były fortelem, mającym zmylić Zachód, podczas gdy w rzeczywistości wojsk przybyło.
Według USA inwazja, jeśli do niej dojdzie, będzie poprzedzona fałszywym pretekstem. Wczoraj Blinken ostrzegał, że może nim być fikcyjny lub prawdziwy atak chemiczny, zamach terrorystyczny wewnątrz Rosji, czy odkrycie masowego grobu. Dziś o rzekomym, powstrzymanym ataku na zakłady chemiczne poinformowały władze tzw. "Donieckiej Republiki Ludowej".