Ograniczony atak - to najbardziej realny scenariusz związany z konfliktem rosyjsko-ukraińskim - według profesora Andrzeja Nowaka. Historyk podkreśla, że "niektórzy zachodni politycy, m.in. niemieccy i francuscy, dają Putinowi podstawy do takiego rozwiązania", a ewentualny brak reakcji na tego typu inwazję może pokazać bezsilność Zachodu.
W ostatnim czasie cały świat spogląda na wschodnią Europę, zadając sobie pytanie, czy Władimir Putin zaatakuje Ukrainę. Widmo konfliktu zbrojnego wisi nad Starym Kontynentem. Prof. Andrzej Nowak z UJ i PAN podkreśla, że źródeł sporu między Rosją a Ukrainą należy szukać jeszcze w IX w., kiedy ośrodkiem państwa wschodnich Słowian był Kijów. Jaki scenariusz, według prof. Nowaka, może nas czekać wkrótce?
- Najbardziej prawdopodobny wydaje mi się scenariusz, w którym Rosja dokona ataku, ale ograniczonego, to znaczy takiego, który nie zostanie przez Zachód uznany za agresję w pełnej skali. Niestety niektórzy zachodni politycy, m.in. niemieccy i francuscy, dają Putinowi podstawy do takiego rozwiązania
- wskazał historyk, dodając:
Ów atak może przybrać, w stosunkowo najprostszej formie, kształt oficjalnego wkroczenia armii rosyjskiej do tzw. republik, czyli do rebelianckich ośrodków w Ługańsku i Doniecku. Krew zostanie wtedy przelana, choć może na niewielką skalę. Wielka skala tej wojny oznaczałaby dla Rosji konfrontację z Zachodem – co prawda nie militarną, tylko gospodarczą, ale potencjalnie jednak zabójczą dla Rosji. Zatem w pełną wojnę, ofensywę na Kijów czy tym bardziej na Lwów – raczej powątpiewam. Nie uważam bowiem, aby ci, którzy rządzą Rosją, byli szaleńcami.
W ocenie prof. Nowaka, nie obejdzie się bez ofiar śmiertelnych.
- Wynika to z mojej oceny mentalności Putina i swoistej kultury przemocy, jaka cechuje jego macierzystą organizację: KGB. Jako człowiek wywodzący się z „kryminalnego Leningradu”: z czasów sowieckich i właśnie KGB, Putin uznaje nie tylko siłę jako wyznacznik własnej pozycji. On potrzebuje do tego demonstrować przemoc, której najwyższym przejawem jest właśnie zdolność do zabijania. Ta zdolność jest jednak utrzymana w pewnych granicach, ponieważ ogranicza ją zdolność innych do zabijania. Przecież Ameryka, gdyby chciała, mogłaby rzucić Rosję na kolana. Putinowi chodzi jednak o to, aby pokazać siłę i przemoc swojemu „elektoratowi” w samej Rosji, zastraszyć sąsiadów (także tych nieco dalszych, ze „starej” Europy), ale nie sprowokować Ameryki do odwetu
- powiedział.
Prof. Andrzej Nowak uważa, że "Rosja chce upokorzyć zachodnich partnerów":
Putin zakłada wręcz, że w ciągu kilku miesięcy – przynajmniej niektórzy – politycy zachodni dojdą do przekonania, że na Ukrainie, nawet jeśli zginą ludzie, nic się tak naprawdę nie stało. Nic, co warte byłoby skorygowania trwałego kursu na zbliżenie z Rosją. Ten brak reakcji pokaże bezsilność Zachodu.
- Ten model upokarzania widać chociażby w kontekście gazociągu Nord Stream 2, gdzie to Putin, a nie Niemcy dyktuje warunki - wskazał historyk.