"Wyglądają na zmęczonych. Dawanie im jedzenia to normalna sprawa. Pewne jest, że oni tego jedzenia po prostu potrzebują" - tak tłumaczą się cywilni Rosjanie, który przynoszą jedzenie oraz picie Wagnerowcom stacjonującym w Rostowie nad Donem. Czyżby tak okazywali swoją sympatię w stosunku do swojego prezydenta - Władimira Putina?
Dziś rano media obiegła informacją o tym, że oddziały Jewgienija Prigożyna - szefa najemników z Grupy Wagnera, zajęły kwaterę główną Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie nad Donem w Rosji.
I choć później oddziały ruszyły w kierunku Moskwy, zatrzymując się w Woroneżu, gdzie przejęli kontrolę nad wszystkimi obiektami wojskowymi w mieście, część walczących dla Prigożyna została w Rostowie.
Mimo, że Władimir Putin ma w swoim kraju zagorzałych sympatyków, którzy popierają każdy jego ruch (nawet zbrodniczą napaść na Ukrainę), to część tamtejszego społeczeństwa ma na to inne spojrzenie. Skąd wiadomo?
W sieci pojawiły się nagrania, na których widać, jak cywile przynoszą stacjonującym w Rostowie Wagnerowcom... pożywienie. "Butelki wody, owoce, chipsy" - wylicza kobieta, która również przyniosła najemnikom prowiant.
Jak tłumaczy - "wyglądają na zmęczonych. Dawanie im jedzenie to normalna sprawa. Pewne jest, że oni tego jedzenia po prostu potrzebują...".
Civilians in Rostov are bringing food and beverages to Wagner fighters. pic.twitter.com/0dhIBWTcQ3
— Dmitri (@wartranslated) June 24, 2023