Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Świat

„Łukaszenka nie uciekałby z Białorusi, gdyby wiedział, że Putin się utrzyma”. Sakiewicz o buncie Grupy Wagnera

- Jeśli wszyscy się przyłącza do Prigożyna z jego oddziałów, to jest co najmniej 25 tysięcy ludzi, a nikt tego nie wie, to Rosjanie muszą użyć co najmniej trzy, cztery razy więcej sił, czyli praktycznie wszystkie rezerwy, które mają na froncie ukraińskim, żeby zatrzymać Prigożyna i zapobiec zajęciu Moskwy - ocenił Tomasz Sakiewicz w programie TV Republika.

Autor: Adrian Siwek

W sobotę we wczesnych godzinach porannych spór między Grupą Wagnera a rosyjskim ministerstwem obrony przerodził się w otwartą konfrontację militarną. W operacji określonej przez Prigożyna jako "marsz wolności" siły Grupy Wagnera przekroczyły granicę okupowanej Ukrainy z Rosją w co najmniej dwóch miejscach. Dodano, że w Rostowie nad Donem Grupa Wagnera prawie na pewno zajęła kluczowe obiekty bezpieczeństwa, w tym kwaterę główną, która kieruje rosyjskimi operacjami wojskowymi na Ukrainie, zaś kolejne jednostki wagnerowców przemieszczają się na północ przez obwód woroneski, niemal na pewno w celu dotarcia do Moskwy. Jak zaznaczono, jest bardzo niewiele dowodów potwierdzających walki między wagnerowcami a rosyjskimi siłami bezpieczeństwa, których część prawdopodobnie pozostała bierna, ustępując wagnerowcom.

Sprawę na antenie Telewizji Republika skomentował redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz. - To jest próba puczu wojennego. Bardzo dziwnie określone są cele tego puczu, który organizuje Prigożyn, czyli szef prywatnej armii, ponieważ one są skierowane przeciwko ministerstwu obrony i szefowi sztabu. Ale koniec końców to uderza w Putina. Zresztą mieliśmy gwałtowną ewakuację Putina z Moskwy. Nie wiemy, skąd on przemawiał, być może ze swojego bunkru na Uralu czy Kaukazie. To świadczy o tym, że Putin nie czuje się bezpieczny - zauważył. 

- Ucieczka Łukaszenki pokazuje, że to wszystko się chwieje w posadach. Łukaszenka by nie uciekał z Białorusi, gdyby wiedział, że Putin się utrzyma. Oczywiście to może być pewna inscenizacja potrzeba do innych bardzo radykalnych działań, których wolałbym nie wróżyć, bo mrożą krew w żyłach. Być może na Prigożyna będą zwalone jakieś problemy z awarią elektrownią, albo użyciem broni taktycznej - dodał.

– dodał.

Sakiewicz ocenił, że mamy do czynienia z czymś, co pokazuje, że "Rosja chwieje się w posadach". - To jest końcówka roku 916-ego, kiedy armia zrozpaczona klęskami na wschodzie zaczyna przejmować władzę we własne ręce - przypomniał. - Mam wrażenie, że to jest trochę powtórka z historii, chociaż nie do końca - ocenił. 

- Trzeba powiedzieć - wagnerowcy są zdecydowanie lepiej wyszkoleni i ostrzelani. Nie wiem, jak z wyposażeniem, bo na to się skarżyli, ale to sobie wezmą od tych rosyjskich żołnierzy, którzy się poddają. Nawet jak ich jest mniej niż regularnej armii, to stanowią oni ogromny problem dla Putina. Jeśli wszyscy się przyłącza do Prigożyna z jego oddziałów, to jest co najmniej 25 tysięcy ludzi, a nikt tego nie wie, to Rosjanie muszą użyć co najmniej trzy, cztery razy więcej sił, czyli praktycznie wszystkie rezerwy, które mają na froncie ukraińskim, żeby zatrzymać Prigożyna i zapobiec zajęciu Moskwy 

–  powiedział.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy.

 

Autor: Adrian Siwek

Źródło: Niezalezna.pl