Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Łukaszenka gra va banque! „Pali za sobą mosty” - ekspert wskazuje, kto tak naprawdę stoi za kryzysem

Eksperci nie mają wątpliwości, że za działaniem Alaksandra Łukaszenki może stać Rosja. - W pojedynkę nie zdecydowałby się grać tak ostro. On pali mosty za sobą - mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od tematyki wschodniej Nedim Useinow.

Aleksandr Łukaszenka
Aleksandr Łukaszenka
fot. Kremlin.ru / CC BY (https://creativecommons.org/licenses/by/4.0)

- Za wszystkim stoi Kreml, Łukaszenka w pojedynkę nie zdecydowałby się grać tak ostro. Przywykliśmy, że w poprzednich latach, a nawet dekadach sprawowania przez niego władzy na Białorusi, lubił się z UE targować, teraz zabrakłoby mu odwagi i determinacji, by w potyczkach z Zachodem aż tak daleko się posunąć. To ruch w jednym kierunku, on pali mosty za sobą

- powiedział politolog. Useinow powiązał śmiałość Łukaszenki z podpisaniem umów integracyjnych z Władimirem Putinem.

Według eksperta, śmiałość Łukaszenki należy wprost wiązać z podpisaniem umów integracyjnych z Putinem i rozpoczęciem wdrażania 28 map integracyjnych. Jego zdaniem, dyktator Białorusi jest w sytuacji bez wyjścia.

- Zachód nie uznaje go za legalnego prezydenta, doprowadził Białoruś do zapaści ekonomicznej, totalnie uzależnił od Rosji i Władimira Putina, którego przecież na poziomie personalnym nienawidzi, jego jedynym, zaklętym sojusznikiem jest Putin, bez niego Łukaszenki nie ma, własne elity dawno prędzej czy później by go strąciły. Przydał się w tej chwili i przydaje Putinowi do przypieczętowania pochłonięcia Białorusi przez Rosję

 - zauważył Useinow.

Szeroka strategia kremlowska

Ekspert wskazał, że jeden z elementów integracji Białorusi z Rosją przewiduje zacieśnienie współpracy w obszarze militarnym.

"Zakłada wymianę informacji, infiltrację białoruskich służb przez znacznie potężniejsze służby rosyjskie. W przyszłości nie jest wykluczone zakładanie baz rosyjskich baz wojskowych na terenie Białorusi, z czego później Białorusinom będzie bardzo ciężko się wycofać"

Kryzys migracyjny, sprowadzanie migrantów z krajów bliskowschodnich, Afryki i innych regionów na Białoruś a później używanie ich do prób sforsowania granic UE - w ocenie Useinowa - wpisuje się w szeroką strategię kremlowską, polegającą na tym, by obnażyć słabe strony UE, wykorzystać trwające wewnętrzne spory, zgodnie z zasadą divide et impera, dziel i rząd, i dzięki temu lepiej układać politykę zagraniczną i realizować cele Moskwy. Jak dodał, fakt, że widzimy dużą jednomyślność UE i NATO wobec Białorusi, nie słyszymy głosów otwartej krytyki czy przerzucania się oskarżeniami, świadczy o tym, że każda ze stron, rozumie, że taki jest cel Putina i Łukaszenki.

Potrzebne sankcje sektorowe?

Useinow ocenił, że niezwykle bolesnym "efektem ubocznym" tych geopolitycznych rywalizacji jest sytuacja humanitarna i ciężki los migrantów na granicy. "Są ostrzem łukaszenkowskiego reżimu, ale nie możemy zapominać, że to ludzie. Wyjście z tej sytuacji jest bardzo trudne, co doskonale rozumieją Łukaszenka i Kreml, bo nie można ich masowo wpuścić, ponieważ pogłębiłoby to kryzysy polityczne wewnątrz krajów UE, co zagroziłoby jedności Unii; z drugiej strony UE oparta jest na wartościach na prawach człowieka, też nie może sobie tego tematu odpuścić" - powiedział.

Zdaniem eksperta, od czasu, gdy w 2014 r. doszło do aneksji Krymu przez Rosję i wybuchu wojny w Donbasie, mamy do czynienia z kolejną fazą w strategicznej wizji opracowanej na Kremlu.

W opinii Useinowa, świadomość obywateli w Rosji jest intensywnie militaryzowana, stało się to powszechnym i wszechogarniającym zjawiskiem w życiu społecznym. Dodał, że patriotyzm militarny w głowach ludzi jest bardzo mocno osadzony dzięki propagandzie. 

Ekspert wyraził też ufność, że Zachód znajdzie drogę wyjścia z tej niezwykle trudnej sytuacji.  Jak dodał, sankcje powinny uderzać nie tylko w możliwość podróżowania osób z otoczenia Łukaszenki czy Putina, do czego ci są przyzwyczajeni, umieją te zakazy skutecznie obchodzić, bądź niekoniecznie tęsknią za podróżami na Zachód.

- Dopóki obywatele nie poczują, że przez elity źle im się dzieje, cierpią niedobory, brakuje im pieniędzy na podstawowe produkty, dopóki znacząco nie pogorszy się sytuacja gospodarczą w tych krajach, dopóty nic się nie zmieni. Dlatego to muszą być niestety sankcje sektorowe

 - podkreślił politolog, podsumowując:

"To społeczeństwo jest w stanie wywrzeć wpływ na elity, gdy wyjdzie na ulice i to nie w sposób jednorazowy, ale gdy dojdzie do permanentnych obywatelskich protestów. To musi być stale rosnące napięcie i domaganie się przez społeczeństwo zmiany wektora politycznego, bo sytuacja gospodarcza się pogarsza"

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Białoruś #Alaksandr Łukaszenka

mk