- W najbliższych dniach na granicy polsko-białoruskiej zginie dziecko. Łukaszenka i jego służby bardzo wnikliwie obserwują i analizują wszystko, co dzieje się w Polsce. I od początku szybko reagują tak, by wygrać tę wojnę. Teraz zobaczyły, jak opozycja stara się wywołać histerię, mówiąc o dzieciach odsyłanych na granicę. Służby białoruskie odebrały to jako jasny sygnał, co może dać im zwycięstwo w konflikcie: śmierć dziecka, która ma zmienić nastroje w Polsce – powiedział mi funkcjonariusz polskich służb specjalnych, odpowiedziany za analizę sytuacji na granic polsko-białoruskiej. Histeria opozycji podkręcana jest przez zmyślone i zmanipulowane informacje – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.
W czasie sejmowej debaty posłanka KO, Magdalena Fliks pokazywała zdjęcie dziewczynki z misiem, którą polska Straż Graniczna odesłała na Białoruś. „Gdybym wiedziała, że zdjęcie bezbronnej, malej dziewczynki wywoła taką furię na prawicy wywołałabym chyba je na zaostrzonej blasze” – napisała na twitterze.
Posłanka zapomniała dopisać, że to miś… od polskiej Straży Granicznej. Bo to by nie pasowało do przekazu. Otóż jak ustaliliśmy, gdy rodzice dziewczynki z zdjęcia znaleźli się w Polsce, wypchnięci przez służby Łukaszenki, okazało się, że wcale… nie chcieli się u nas znaleźć i nie chcą u nas przebywać. Chcieli dostać się do Niemiec.
Z racji na obecność dziewczynki Straż Graniczna nie odesłała ich od razu na Białoruś, tylko zaopiekowała się dzieckiem w polskiej Strażnicy. To dlatego bawiła się ona misiem od polskiej straży. Po rozmowie z polskimi strażnikami, którzy wytłumaczyli imigrantom, że dostali się do naszego kraju nielegalnie, rodzina imigrantów została odstawiona tam, gdzie jej pobyt jest legalny, czyli na Białoruś. Nie w nocy, jak sugerują autorzy histerycznej kampanii, tylko w dzień.
Sejmową histerię wokół dzieci na granicy poprzedził materiał w Faktach TVN, o tym jak zatroskane o dzieci są władze przygranicznego Michałowa. W roli najbardziej zatroskanego wystąpił burmistrz Michałowa Marek Nazarko, wieloletni działacz PO, obecnie mający zarzuty prokuratorskie dotyczące zakupu nieruchomości, do której prawo pierwokupu miała gmina. A więc mający powody, by nie lubić obecnej władzy. Obrady rady gminy przygotowano pod TVN z teatralnym rozmachem – na środku sali obrad ułożono drut kolczasty.
Z kolei jako reprezentantka Komitetu Ochrony Praw Dziecka wypowiedziała się w Faktach TVN Mirosława Kątna, była posłanka SLD, która dziećmi zajmowała się w już w czasach Jaruzelskiego, gdy w 1984 została wiceprzewodniczącą tegoż komitetu.
Jako aktywistkę przebywającą na granicy i ratującą imigrantów przedstawiono z kolei Elżbietę Podleśną. Tę samą, która niegdyś wykrzykiwała na manifestacji KOD, że jej ojciec był sędzią z czasach komunizmu i serce mu krwawiło, gdy chodził do pracy. A potem została złapana na demolowaniu biura poselskiego PiS.
Opozycja realizując scenariusz Putina i jego popychadła, jakim jest Łukaszenka, uruchomiła wszystkie swoje aktywa po tym jak rząd ujawnił powiązania imigrantów z islamskimi terrorystami. Odpowiedzią na zdjęcia ucinania głów, jakie służby znalazły u imigrantów, ma być zdjęcie dziewczynki z misiem. Też wywołujące emocje.
Fakt, że skutkiem tego działania będzie jak wszystko wskazuje śmierć dziecka, nikogo w opozycji nie obchodzi. Dla reżimu Putina-Łukaszenki, który nie wahał się podkładać ładunków wybuchowych w blokach z własnymi obywatelami czy organizować krwawej prowokacji z wykorzystaniem dzieci ze szkoły w Biesłanie, śmierć dziecka to bułka z masłem. Czy dla polskiej opozycji, wystawiającej histerycznych debili na sejmową mównicę również?