Szef resortu obrony Rosji Siergiej Szojgu podczas wywiadu udzielonego dla telewizji Rossija 1 obecność okrętów należących do Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych (US Navy) na Morzu Czarnym określił mianem "prowokacji". - Moim zdaniem Kreml wyczuł słabość obecnej administracji amerykańskiej i wykorzystuje to. Jeśli chodzi o kolejne możliwe działania ze strony rosyjskiej nastawione na eskalacje konfliktu z Zachodem, to możemy spodziewać się prowokacji chociażby na Morzu Czarnym - mówi Grzegorz Kuczyński ekspert ds. Rosji.
W ubiegłym tygodniu okręt dowodzenia typu Blue Ridge USS Mount Whitney oraz niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke USS Porter należące do Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych wpłynęły na wody Morza Czarnego. Podczas swojego pobytu na tym akwenie jednostki te biorą udział w ćwiczeniach z krajami członkowskimi NATO oraz państwami partnerskimi regionu Morza Czarnego.
- Obecność USS Mount Whitney jest wkładem w bezpieczeństwo regionu - oznajmił szef resortu obrony Ukrainy Dmytro Kułeba.
Zupełnie inaczej obecność jednostek US Navy należących do VI Floty Stanów Zjednoczonych(United States Sixth Fleet) traktuje strona rosyjska.
To jest niemal ciągła próba sprawdzenia nas, na ile jesteśmy gotowi, na ile zbudowaliśmy cały system (obrony) wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego, w ogóle na południu naszego kraju. Oni (Stany Zjednoczone ) nie są w tym osamotnieni, w takich działaniach – powiedział szef rosyjskiego MON-u w telewizji Rossija 1.
Same zaś jednostki US Navy obecnie operujące na wodach Morza Czarnego śledzone są przez okręty należące do Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej.
To nie jest przypadek, że sam szef rosyjskiego MON-u zabrał głos na temat okrętów amerykańskich wpływających na Morze Czarne. Nie wykluczyłbym wojskowych prowokacji wpisujących się przeciwko Ukrainie. Chodzi mi również o koncentrację tych sił w regionie - zauważył Grzegorz Kuczyński, ekspert ds. Rosji.
Ministerstwo Obrony Ukrainy poinformowało na początku ubiegłego tygodnia, że około 90 tysięcy rosyjskich żołnierzy zostało rozmieszczonych wzdłuż granicy z Ukrainą oraz w kontrolowanych przez rebeliantów częściach wschodniej Ukrainy. Dyslokując dodatkowe oddziały w pobliżu z Ukrainą Rosja chce utrzymać napięcie polityczne w regionie oraz prowadzić dalsze naciski polityczne na sąsiednie kraje.
Zdaniem eksperta ds. rosyjskich Kreml zdecydował się na otwarcie niemal w tym samym czasie frontu gazowego, białoruskiego, ukraińskiego oraz być może czarnomorskiego, gdyż widzą, że te działania są skuteczne.
- Być może chodzi o powtórkę z wiosny tego roku kiedy działania demonstracyjne skłoniły Biały Dom do ustępstw, którym był szczyt Biden-Putin w Genewie. Rosjanie chcąc coś takiego osiągnąć również tym razem - zauważa ekspert Fundacji Warsaw Institute.
Zdaniem Grzegorza Kuczyńskiego Kreml wyczuł słabość obecnej administracji amerykańskiej i wykorzystuje to. Jeśli chodzi o kolejne możliwe działania ze strony rosyjskiej nastawione na eskalacje konfliktu z Zachodem to możemy spodziewać się prowokacji chociażby na Morzu Czarnym. Nie wydaje mi się, jednak że będą chcieli doprowadzić do konfliktu zbrojnego.
#TEAMTrent were treated to a fly pass courtesy of @USNavyEurope
— HMS Trent (@HMSTrent) November 7, 2021
The Poseidon P-8 aircraft was in the areas as part of the @MarineNationale organised #GANO21 and decided to pay us a flying visit. #GlobalBritain@GoGIN_Project pic.twitter.com/qKF7L9Nfih
W tej sytuacji Polska powinna kontynuować współpracę w formacie trójstronnym z Ukrainą oraz Litwą. Należy również powiedzieć o tzw. formacie kiszyniowskim, czyli działaniach obejmujących Polskę, Rumunię, Ukrainę oraz Mołdawię. Najlepszym przykładem tego jak polska broni swoich i ukraińskich interesów jest jednak kwestia NS2 oraz generalnie kwestie gazowe. Zdaniem eksperta ds. Rosji to są kierunki gdzie Polska może udzielać dużego wsparcia Ukrainie.
Wydaje mi się, że tez na Ukrainie, politycy, media oraz zwykli Ukraińcy zdaja sobie sprawę że Niemcy ich zdradzili a na Amerykanów nie można do końca liczyć. Właściwie jednym i pewnym sojusznikiem w NATO i UE pozostaje Polska - kończy Grzegorz Kuczyński.