Wczorajsze przemówienie prezydenta USA Joego Bidena jest ukoronowaniem jego zwycięstwa nad Putinem. W pewnym sensie Putin został przez niego pokonany, bo prezydentowi USA udało się go zaszachować. Gdyby prezydent Rosji zdecydował się uderzyć na Ukrainę, musi liczyć się z niepewnym wynikiem inwazji, ogromnymi sankcjami oraz z licznymi stratami wśród swoich wojsk, co może oznaczać dla niego problemy wewnętrzne – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl mjr rez. Mariusz Kordowski, prezes Centrum Analiz Strategicznych i Bezpieczeństwa (CASiB).
Jak ocenia Pan wczorajsze wystąpienie prezydenta USA Joe Bidena, dotyczące sytuacji wokół Ukrainy i działań Rosji? Część ekspertów wskazuje, że to pierwszy raz, gdy Biden tak mocno postawił się rosyjskiemu przywódcy.
Aby dobrze ocenić wczorajsze wystąpienie prezydenta Bidena, trzeba zrozumieć jego kontekst. Kryzys związany z planami ataku Rosji na Ukrainę znajduje się w krytycznym momencie. Dane rozpoznawcze NATO oraz wywiadowcze USA, które upubliczniano, sukcesywnie wskazują, że Rosja konsekwentnie przygotowywała się do zbrojnego ataku na Ukrainę. Minione dni były ostatnią szansą, aby powstrzymać Rosję przed wojną. Wiele bowiem wskazywało, że do ataku dojdzie w tym tygodniu, a najpóźniej w poniedziałek, 21 lutego, po zakończeniu igrzysk w Pekinie. I można przyjąć, że takie plany rzeczywiście istniały. Zatem pokój nie jest jeszcze przesądzony, choć dziś już realnie możliwy.
Najpierw dozbrojenie Ukrainy, teraz jasny sygnał pod adresem Kremla, że w razie wojny musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Czy to początek zaostrzonego kursu USA wobec Rosji?
Działania administracji Bidena na arenie międzynarodowej i jej ogromna pomoc w doposażeniu armii ukraińskiej w amunicję i broń precyzyjną zdeterminowała największych graczy Europy do zjednoczenia wysiłków przeciwko planom Putina. W efekcie Ukraina otrzymała tyle środków bojowych, że Rosja, planując wojnę, musiała liczyć się z poważnymi stratami w ludziach i sprzęcie. Do tego należy dodać, że plany sankcji przeciw Rosji oraz przerzut kilku tysięcy żołnierzy US Army z dnia na dzień na wschodnią flankę NATO, także stały się silną karta przetargową. Nigdy do tej pory ani Ameryka, ani NATO nie były tak zdeterminowane w działaniu przeciwko Rosji.
Można powiedzieć, że jest to sukces prezydenta Bidena. Wykazał się on ogromną charyzmą i zdecydowaniem w stosunku do Putina. Nie tylko bowiem uporczywie narzucał retorykę braku ustępstw w sprawie Ukrainy, ale jasno mówił, że w przypadku wojny, choć niemilitarnie, to odpowie adekwatnie silnie w jej obronie.
Jak w tej sytuacji zachowa się Rosja?
Wczorajsze przemówienie przywódcy USA jest ukoronowaniem jego zwycięstwa nad Putinem. W pewnym sensie Putin został przez Bidena pokonany, bo prezydentowi USA udało się go zaszachować. Gdyby przywódca Rosji zdecydował się jednak uderzyć na Ukrainę, musi liczyć się z niepewnym wynikiem inwazji, ogromnymi sankcjami oraz licznymi stratami wśród swoich wojsk, co może oznaczać dla niego problemy wewnętrzne. Z drugiej strony, dając się powstrzymać, wytrąca sobie straszak wojny z rąk, bo kolejny raz nikt już w koncentrację wojsk przy granicy z Ukrainą nie uwierzy. W obu wariantach Putin traci. Zyskać może tylko ekonomicznie, idąc z wszystkimi na współpracę. W takim klimacie wystąpienie prezydenta USA zyskuje na znaczeniu, gdyż nie chciał on upokorzyć Putina, powstrzymując go przed wojną, ale dał mu możliwość honorowego wyjścia z tej sytuacji w postaci współpracy na rzecz pokoju w Europie.
Od końca lat 80-tych ub. wieku Zachód posiada narzędzia kontroli zbrojeń w postaci różnych konwencji, chociażby CFE, Dokumentu Wiedeńskiego czy Traktatu o Otwartych Przestworzach. Co prawda Rosja od lat się do nich nie stosuje, choć zawsze mogła do nich wrócić. Nowe porozumienie to nowe otwarcie i szansa dla wszystkich. Dla Europy i Ukrainy oznacza pokój, dla Putina szansę na wyjście z twarzą. Dla Joe Bidena możliwość blamażu po ubiegłorocznym wyjściu USA z Afganistanu i mocny powrót jako światowego lidera.