Gdy Polska stała się w ostatnim czasie obiektem licznych ataków ze strony różnych środowisk w związku z nowelizacją ustawy o IPN, przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, długo milczał, po czym popełnił na Twitterze skandaliczny wpis wymierzony w autorów ustawy. Teraz - już w iście błyskawicznym tempie - skomentował finał rozmów koalicyjnych w Niemczech.
"Wielka Koalicja w Niemczech to dobra wiadomość. Najwyższy czas, by stworzyć ogólnoeuropejską 'wielką koalicję' dla ambitnego budżetu, mądrego porozumienia w sprawie migracji i lepszej strefy euro. Być może uda nam się to zrobić także w ciągu pięciu miesięcy"
- zatweetował dziś Donald Tusk z oficjalnego konta przewodniczącego Rady Europejskiej.
Neue GroKo ist gute Nachricht. Doch nun ist es höchste Zeit eine inklusive, pan-europäische Große Koalition zu bilden: für einen ehrgeizigen Haushalt, eine weise Einigung bei der Migration und eine bessere Eurozone. Vielleicht kriegen wir das ja in fünf Monaten hin. ???? pic.twitter.com/vwMj4q2RfS
— Donald Tusk (@eucopresident) 8 lutego 2018
W ten sposób szef RE zareagował na finał rozmów koalicyjnych między CDU/CSU i SPD. Oznacza to, że Niemcy są na prostej drodze do utworzenia rządu - 5 miesięcy po wyborach do Bundestagu.
To dość szybka reakcja w porównaniu do tej, którą wykazał się Donald Tusk w sprawie sporu, jaki wybuchł w związku z nowelizacją ustawy o IPN. Wiele środowisk oczekiwało głosu szefa RE po serii ataków na Polskę i kłamliwych oskarżeń. Wówczas - dopiero po kilku dniach - Tusk zamieścił na Twitterze - już na prywatnym koncie - skandaliczny tweet, uderzający w autorów ustawy.
Kto rozpowszechnia kłamliwe sformułowanie o „polskich obozach”, szkodzi dobremu imieniu i interesom Polski. Autorzy ustawy wypromowali to podłe oszczerstwo na cały świat, skutecznie jak nikt dotąd. A więc, zgodnie z ustawą...
— Donald Tusk (@donaldtusk) 1 lutego 2018
- Dlaczego zwlekał? Są dwa tłumaczenia. Albo jako kunktator czekał na rozwój sytuacji, albo - co też nie jest wykluczone - uczynił to ze sławnego w świecie swojego lenistwa. Obstawiam tę drugą wersję
- mówi w rozmowie z niezalezna.pl Ryszard Czarnecki, były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
- Mam wrażenie, że o ile tweety Donalda "numer jeden", czyli Trumpa, mogą denerwować, ale mają zawsze duże znaczenie, o tyle tweety Donalda "numer ileś tam", mogą też denerwować, ale nie mają żadnego znaczenia
- dodał Czarnecki