Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Świat

Co czekałoby Żurawlowa w Niemczech? Skandaliczna deportacja czeczeńskiej rodziny

Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił wydania władzom niemieckim Wołodymyra Żurawlowa. Decyzja sędziego Dariusza Łubowskiego o uchyleniu aresztu i nakazaniu niezwłocznego zwolnienia mężczyzny może być dla niego wybawieniem. Niedawny przypadek deportacji przez Niemcy członków rodziny zamordowanego Czeczena do Gruzji pokazuje, co mogło czekać Ukraińca zatrzymanego w Polsce.

Wołodymyr Żurawlow był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania (ENA), wydanym przez niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe. Zarzuty wobec mężczyzny obejmowały podejrzenie sabotażu konstytucyjnego, zniszczenia mienia oraz zniszczenia rurociągu Nord Stream. Został zatrzymany w końcu września na terenie Polski.

Sędzia Dariusz Łubowski w ustnym uzasadnieniu wręcz zmiażdżył niemiecką narrację.

Wysadzenie infrastruktury krytycznej dowolnego państwa w czasie pokoju przez wrogie służby czy grupy terrorystyczne są sabotażem, natomiast tego rodzaju działania podejmowane w czasie wojny, ale wojny sprawiedliwej, obronnej, na infrastrukturze krytycznej agresora, nie są sabotażem, a działaniem militarnym o charakterze dywersji, które w żadnym razem przestępstwami być nie mogą

– wskazał sędzia Łubowski.

Budzący grozę przykład z Niemiec

Co mogłoby czekać Żurawlowa, gdyby polski sąd na wniosek prokuratury wydał go Niemcom? Odpowiedzią może być niedawny przypadek, na który uwagę zwrócił Grzegorz Kuczyński.

"Skandal. Niemcy deportowały do Gruzji 12 członków rodziny Zelimchana Changoszwilego, czeczeńskiego weterana zamordowanego w 2019 w Berlinie przez agenta Rosji. Ci ludzie obawiają się o życie. Trafili do kraju rządzonego przez prorosyjski rząd" – napisał Kuczyński na portalu X.com.

Zelimchan Changoszwili został zamordowany w 2019 roku w Berlinie przez agenta rosyjskich służb. Mimo że jego śmierć była bezpośrednim efektem działań moskiewskich tajnych służb, niemieckie władze deportowały 12 członków jego rodziny (w tym brata - Zuraba Changoszwiliego) do Gruzji. Ci ludzie mają dziś powody, by obawiać się o własne życie.

Przykład deportacji rodziny Changoszwilego pokazuje, jak niemieckie władze mogą postępować z osobami, które – choćby pośrednio – są związane ze sprawami o podtekście politycznym i geopolitycznym. Jeśli Niemcy bez skrupułów deportowały rodzinę ofiary rosyjskiego zamachu, co mogłoby spotkać osobę "oskarżoną" o sabotaż Nord Stream? Ten kontekst nadaje szczególnego znaczenia argumentom obrony Żurawlowa, która wskazywała na polityczny charakter sprawy i upolitycznienie niemieckiego wymiaru sprawiedliwości.

Obawy o naruszenie praw i wolności człowieka w przypadku ekstradycji przestają brzmieć jak abstrakcyjna teoria prawnicza, gdy zestawimy je z konkretnym przypadkiem deportacji brata Changoszwilego i innych członków jego rodziny.

Przykład rodziny Changoszwilego pokazuje, że obawy obrony przed naruszeniem praw człowieka w przypadku ekstradycji nie były bezpodstawne. W świetle kontrowersyjnych działań niemieckich władz, decyzja polskiego sądu może okazać się dla Żurawlowa ratunkiem. Gdyby nie to, mógłby skończyć jako deportowany do Rosji, a stamtąd z pewnością nie wróciłby już żywy.

Źródło: niezalezna.pl