Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał w poniedziałek rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich, a także sowieckich zbrodni podczas II wojny światowej. Przeciw aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski. Ostatecznie licytację odwołano. Szef domu aukcyjnego przekazał to telefonicznie władzom kraju związkowego Nadrenia-Północna Westfalia.
Przedmioty niemieckich ofiar... "nabyte w sposób uczciwy"
W poniedziałkowym oświadczeniu dom aukcyjny spod Duesseldorfu wyjaśnił, że zdecydował się na odwołanie aukcji po krytyce, jaka na niego spadła.
„Jesteśmy świadomi, że przy ocenie zgłoszenia przedmiotów do licytacji podjęliśmy błędną decyzję i ubolewamy, jeśli tym samym zraniliśmy uczucia osób dotkniętych nazistowskim terrorem lub ich bliskich”
– przekazał.
Dom aukcyjny twierdzi, że dokumenty i przedmioty zostały przekazane na aukcję częściowo przez... potomków ofiar. Potwierdza, że inne pochodziły z... "prywatnej kolekcji". „Zgodnie z naszą wiedzą wszystkie przedmioty z tej kolekcji zostały nabyte na otwartym rynku w sposób uczciwy” – napisali przedstawiciele domu aukcyjnego.
Refleksji brak
Jak dodali, „decyzja, by oddać te artykuły do sprzedaży, nie została przez nas podjęta”. „Uważamy jednak, również po prawnej analizie, że nie jest to nieuczciwe, jeśli ludzie decydują się na sprzedaż” – zaznaczyli.
W ocenie domu aukcyjnego publiczna licytacja to „właściwa droga”, bo „zapewnia przejrzystość co do tego, kto nabywa przedmioty wystawione na aukcję”. Instytucja podkreśliła, że wśród jej klientów są muzea i miejsca pamięci, a jako dom aukcyjny „cieszy się od dekad dobrą reputacją”.
Władze nie komentują sprawy
Poproszony przez PAP o odniesienie się do sprawy odwołanej licytacji pamiątek ofiar drugiej wojny światowej urząd prezydenta RFN Franka-Waltera Steinmeiera ograniczył się do stwierdzenia, że aukcja została odwołana. – Prezydent federalny nie wypowiada się na ten temat – przekazał PAP w poniedziałek rzecznik prezydenta Alessandro Peduto.
Wcześniej głos zabrał natomiast szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul. W niedzielę ocenił, że „robienie interesów na Zagładzie jest odrażające” i „musi zostać powstrzymane”. Dodał, że oczekuje, iż w Niemczech nie będą odbywać się więcej aukcje pamiątek po ofiarach zbrodni nazistowskich.
Oburzenie, ale nie pierwszyzna
Na liście obiektów przeznaczonych pierwotnie do sprzedaży przez Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss, co zauważyła gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, wyszczególnione były 623 pozycje. Wśród dokumentów był m.in. list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Do licytacji początkowo przeznaczono także pamiątki po dwóch polskich oficerach, ofiarach zbrodni katyńskiej. Każda z nich miała cenę wywoławczą 750 euro.
„Sueddeutsche Zeitung” ocenił w niedzielę inicjatywę Domu Aukcyjnego Felzmann w Neuss jako „bulwersujący przypadek”. Dziennik z Monachium zauważył, że w Niemczech „aukcje nazistowskich bibelotów i broni Wehrmachtu co jakiś czas wywołują wzburzenie”.