Amerykańscy kongresmeni z Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA skierowali list do Ursuli von der Leyen dotyczący wyborów prezydenckich w Polsce. List w mocnych słowach odnosi się do działań rząd Donalda Tuska blokującego wypłatę należnych środków dla Prawa i Sprawiedliwości, mimo wyroków sądu, a także do podwójnych standardów Komisji Europejskiej wobec władz w Polsce.
Obama, Soros i Globalna Lewica próbują sfałszować wybory prezydenckie w Polsce. Unia Europejska nie powinna w tej sprawie milczeć tylko dlatego, że może zyskać na tej ingerencji
– wskazują sygnatariusze listu, m.in. przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA Brian Mast.
Obama, Soros, and the Globalist Left are trying to rig Poland’s presidential election. The EU shouldn’t sit silent just because it stands to benefit from this interference. @RepBrianMast @RepKeithSelf @repdarrellissa @RepTimBurchett @Rep_Davidson @RepLuna @RepAndyHarrisMD pic.twitter.com/BD2kR4MVBJ
— House Foreign Affairs Committee Majority (@HouseForeignGOP) May 27, 2025
Ze strony amerykańskiej padają pytania: kto dał pieniądze na wykupowanie reklam promujących Trzaskowskiego, a atakujących Nawrockiego i Mentzena; jaką rolę odgrywała spółka Estratos oraz jej udziałowiec powiązany z Demokratami; a także, co konkretnie KE zamierza z tym zrobić.
Amerykanie uważają, że prowadzona w taki sposób kampania może wskazywać, że mamy do czynienia z "podważeniem integralności procesów demokratycznych". Kongresmeni oczekują, że europejskie instytucje dogłębnie wyjaśnią całą sprawę, a w szczególności to, czy za finansowaniem tego typu akcji nie stoją fundusze związane z George'm Sorosem.
O komentarz do sprawy portal Niezależna.pl poprosił prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, politologa, eksperta ds. międzynarodowych.
Obawy amerykańskich polityków są uzasadnione. Demokracja w Polsce jest zagrożona przez działania obecnego rządu Donalda Tuska. W ujęciu politycznym tego typu inicjatywy, jak list do szefowej KE i poprzednie amerykańskie interwencje ws. Polski, to działania na rzecz jej obrony.
– wskazuje nasz rozmówca.
Obca ingerencja w tym przypadku jest zbieżna z naszymi interesami. Jednak samo wykształcenie takiego modelu działań politycznych, że to dobrze, jak obce instytucje czy kraje ingerują w wewnętrzne sprawy państwa, jest symbolem upadku Rzeczpospolitej.
– uważa ekspert.
Zewnętrzne strony rozstrzygają wewnętrzne spory między obywatelami polskimi. To nie jest dobra sytuacja. W Polsce od lat funkcjonowała ingerencja Brukseli w wewnętrzne kwestie, do czego przywiązała się jedna strona sporu politycznego. W tej sytuacji ingerencja przeciwna, czyli w tym wypadku USA, jest witana z zadowoleniem przez drugą stronę, czyli obecną opozycję.
– precyzuje.
Od 2015 r., kiedy wykształcił się model "ulica i zagranica", z naciskiem na zagranicę, przyciągano do Polski niezliczone interwencje Brukseli. Przez te dziesięć lat wykształcił się pewien obyczaj polityczny. Teraz mamy drugą stronę tego medalu. To oczywiście inny wymiar moralny i merytoryczny, bo demokracja w Polsce jest realnie zagrożona właśnie teraz, a nie była wtedy, gdy mówiła o tym ówczesna opozycja i środowisko dzisiejszego rządu. Jednak sam fakt, że musimy się uciekać do interwencji obcych, żeby rozstrzygać wewnętrzne spory, należy rozpatrywać negatywnie.
– kończy.