CZYTAJ WIĘCEJ: Dostali pieniądze za protest, wznosili hasła o ludobójstwie Polaków. „Stoją za tym rosyjskie służby”
Jak się okazuje, ukraińska prokuratura obwodowa zatrzymała organizatorów demonstracji. W sprawie przesłuchano ponad 100 świadków. Według prokuratury przeciwko zatrzymanym toczy się śledztwo z paragrafów o zamachu na integralność terytorialną państwa oraz o naruszeniu równych praw obywateli ze względu na ich przynależność rasową i narodową. Więcej szczegółów nie podano.
Policja ustaliła, że wśród demonstrantów, którzy twierdzili, że są przedstawicielami żyjącej na Ukrainie mniejszości polskiej, Polaków nie było. Niemniej podczas blokady, którą zorganizowano we wsi Grzęda, pojawiły się transparenty z polskimi napisami.- Doskonale rozumiemy, że za tymi wydarzeniami stoją rosyjskie służby specjalne” – oświadczył Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
Reklama
Policji udało się ustalić, że uczestników akcji wynajęto, a jej organizatorzy za udział w „polskim proteście” płacili ok. 200 hrywien (ok. 30 zł).- Były tam plakaty, na których domagano się zaprzestania ludobójstwa Polaków, ale ja tam Polaków nie widziałem. Widziałem za to naszych klientów, znanych z używania środków odurzających, i dzieci, uczniów z naszych lwowskich szkół – mówi naczelnik policji Wałerij Sereda.
Co ciekawe, lwowski portal Zaxid.net pisał, że w jednym z samochodów, którymi przywieziono uczestników protestów, policja znalazła generator elektryczny, drona i petardy.
Do podobnego zdarzenia doszło 12 marca, kiedy grupa osób chciała zablokować dojazd do ukraińsko-polskiego przejścia granicznego Szeginie-Medyka. Zamierzali oni domagać się od rządu w Warszawie obrony praw polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie i przyznali się, że zostali do tego wynajęci.- Prowokacja miała być profesjonalnie nagrywana dla rosyjskich stacji telewizyjnych – czytamy.