Francuski rząd przyjął nową ustawę, według której za prowadzenie strony internetowej pro-Life można otrzymać karę pozbawienia wolności na 2 lata. Powodem ma być udostępnianie rzekomo mylących informacji, zniechęcających kobiety do dokonywania aborcji.
Francja jest krajem bardzo nieprzyjaznym dla ludzi, którzy wierzą, że dziecko w łonie matki zasługuje na godne traktowanie i prawo do życia. Próba odwiedzenia kobiety od decyzji o aborcji była już przestępstwem we Francji.
Prawo to jednak zostało zaostrzone. Teraz kara to 2 lata więzienia i grzywna w wysokości 30 tys. euro.
Laurence Rossignol, minister ds. kobiet, twierdzi, że działacze nadal mogą wyrażać własne zdanie - pod warunkiem, że jasno określą "kim są, co robią i czego chcą".
Gaullistowska partia Republikanie nazywa nowe prawo "cenzurą rządową" i zapowiada, że zakwestionuje je w sądzie.
Francuscy działacze proaborcyjni zarzucają organizacjom pro-Life, że pod pozorem udzielania neutralnych informacji próbują przekonywać kobiety, by nie dokonywały aborcji.
Marechal-Le Pen zwróciła uwagę na to, że pro-aborcyjny rząd przypisał sobie prawo do decydowania o tym, które informacje są prawdziwe, a które nie, co wykracza poza jego kompetencje. Polityk dodała, że na oficjalnej stronie rządu widnieje informacja, że "nie istnieją żadne fizyczne lub psychiczne skutki aborcji", co w żaden sposób nie zostało udowodnione.
Od 1975 r. we Francji
całkowicie legalna jest aborcja do 12. tygodnia ciąży. W późniejszym okresie życia nienarodzonego dziecka można je zabić, jeśli ciąża stanowi poważne zagrożenie trwałego uszczerbku na fizycznym lub psychicznym zdrowiu matki - lub jeśli dziecko jest nieuleczalnie cierpi na określone choroby. W kraju tym zabija się ok. 220 tys. nienarodzonych dzieci rocznie.
Źródło: niezalezna.pl,lifenews.com
#pro-life #prawo #Francja
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
bm