W klubie przebywało około 800 osób. Gubernator Stambułu twierdzi, że napastnik działał sam. Był uzbrojony w broń długą i zanim wszedł do klubu zastrzelił policjanta, po czym otworzył ogień do bawiących się ludzi.
Goście klubu którzy przetrwali atak przekazali mediom wstrząsające relacje z tego zdarzenia.
- Dobrze się bawiliśmy, nagle wszyscy zaczęli uciekać. Mój mąż powiedział: „Nie bój się”, po czym przewrócił się na mnie. Ludzie po mnie przebiegali. Wtedy zemdlałam. Gdy odzyskałam przytomność mój mąż był cały we krwi. Ludzie byli zbroczeni krwią – mówiła Sinem Uyanik.
Reklama
Kobieta musiała wydostać się spod kilku ciał, aby wyjść z klubu. Jej mąż został ranny i przewieziono go do szpitala.
- Nie widziałem kto strzelał, ale gdy padły pierwsze wystrzały ludzie zaczęli uciekać. Policja zjawiła się szybko – napisał na Twitterze turecki piłkarz Sefa Boydas. Mężczyzna musiał wynieść na plecach swoją dziewczynę, bo wysokie obcasy spowalniały ich ucieczkę.
Początkowo w mediach pojawiła się informacja, że napastnik miał być przebrany w strój św. Mikołaja. Na nagraniach widać jednak, że był ubrany na biało, a na głowie miał jedynie czapkę. Trwają poszukiwania sprawcy.