Francuski rząd potwierdza: gigantyczne obozowisko dla 10 tys. ludzi, którzy chcą za wszelką cenę dostać się do Wielkiej Brytanii, zniknie z powierzchni ziemi.
To reakcja na apele miejscowej społeczności, mającej dość życia w ciągłym strachu. Mieszkańcy obozu zabijali się bowiem wzajemnie, atakowali przejeżdżające pojazdy i panoszyli się po mieście, zaczepiając Francuzów i turystów. Problem w tym, że w Calais mało kto wierzy w zapewnienia Paryża o szybkiej likwidacji "dżungli". Mimo obietnic władz miejscowi kierowcy, rolnicy i przedsiębiorcy nie porzucą planów blokady drogi A16, która ma zwrócić uwagę całej Francji na problem. Zwłaszcza że Bernard Cazeneuve, minister spraw wewnętrznych, obiecał rozbiórkę obozu "etapami", a nie za jednym zamachem. Protestujący argumentują, że każde opóźnienie grozi wzrostem mieszkańcy rezydentów "dżungli" do 15 tys.
Wciąż nie wiadomo, co stanie się z imigrantami z Calais. Prawdopodobnie rozlokowani zostaną w ośrodkach wokół Paryża.
Reklama