Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan przerwał wakacyjny wyjazd nad Morze Egejskie i powrócił do Stambułu. Podczas wystąpienia na lotnisku powiedział, że próba wojskowego zamachu stanu, do której doszło wczoraj wieczorem jest aktem zdrady, a przywódcy przewrotu poniosą olbrzymią karę. Zapewnił, że nie odda kraju w ręce „okupantów”.
Prezydent oświadczył, że nie zamierza się nigdzie wybierać i „pozostanie ze swoim narodem”. Dodał, że „miliony wyszły na ulice” protestując przeciwko puczowi.
– Turcja ma demokratycznie wybrany rząd i prezydenta. Spoczywa na nas odpowiedzialność i będziemy wykonywać nasze obowiązki do końca. Nie oddamy kraju tym najeźdźcom
- powiedział Erdogan na konferencji prasowej na lotnisku. Według prezydenta puczyści stanowili „mniejszość” w szeregach armii. Erdogan powiedział też, że hotel w nadmorskiej miejscowości Marmaris, w południowo zachodniej Turcji, w którym przebywał na urlopie, został po jego wyjeździe zbombardowany.