Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rosyjska presja jest naprawdę silna

„Oczywiście, wasze problemy nie są priorytetem dla Brytyjczyków czy Amerykanów. Ale nie można sobie pozwolić na naiwność. Bo polityka Rosji we wschodniej Europie wyraźnie się zaktywizowała.

„Oczywiście, wasze problemy nie są priorytetem dla Brytyjczyków czy Amerykanów. Ale nie można sobie pozwolić na naiwność. Bo polityka Rosji we wschodniej Europie wyraźnie się zaktywizowała. Uważam też, że jako Unia Europejska okazujemy zbyt duże przyzwolenie na niektóre poczynania” – mówi Timothy Kirkhope, brytyjski europoseł z Partii Konserwatywnej, jeden z najbliższych współpracowników premiera Davida Camerona, w rozmowie z Rafałem Kotomskim.

Rozmawiamy dokładnie dziesięć miesięcy po smoleńskiej tragedii. Dla Polaków dziesiąty dzień każdego miesiąca to ważna data. Jaka jest Pańska opinia na temat tego, co wydarzyło się po katastrofie – szczególnie faktu, że polski rząd pozostawił śledztwo Rosjanom?
Wiem, że pojawiło się wiele dyskusji na ten temat i jednym z głównych pytań było to, czy śledztwo dotyczy katastrofy samolotu cywilnego czy wojskowego. To istotna kwestia, bo powoduje zasadnicze różnice w sposobie prowadzenia śledztwa. Niestety, rezultat dochodzenia prowadzonego przez Rosję wydaje mi się bardzo niezadowalający. Wciąż zastanawiam się, czy cała prawda na temat smoleńskiej katastrofy kiedykolwiek ujrzy światło dzienne. Jest mnóstwo pytań, na które musimy jednak wreszcie uzyskać odpowiedź.

Mam wrażenie, że Brytyjczycy są dość sceptycznie nastawieni do rosyjskiej polityki tandemu Putin–Miedwiediew. Jesteście zdystansowani w przeciwieństwie do Niemców czy Włochów, których postawy cechuje często rodzaj bezkrytycznej rusofilii.
Polska i Wielka Brytania mają zupełnie inne doświadczenia historyczne związane z Rosją. Przede wszystkim nasz kraj nigdy nie był pod rosyjską okupacją, choć przeżywaliśmy zimną wojnę pomiędzy NATO i Układem Warszawskim. Sam w latach 60. i 70. byłem zaangażowany w działania organizacji „Peace through NATO”. Zabiegaliśmy o skuteczne działania rządu brytyjskiego wobec agresywnej polityki Kremla. Symbolem twardej postawy wobec Sowietów była nasza premier Margaret Thatcher. Choć okres zimnej wojny pamiętam jako straszną epokę, trudno te doświadczenia porównać z polskimi. Wy byliście przecież od wieków prześladowani przez Rosję, tłumiono waszą wolność, odbierano szansę na rozwój społeczny czy kulturowy.

A odnosząc się do dzisiejszej polityki rosyjskiej?
Zimna wojna teoretycznie się zakończyła, lecz Polska w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii nadal geograficznie jest i pozostanie bardzo blisko Rosji. To dla waszego kraju duży problem, ponieważ Kreml wciąż wywiera duży nacisk w kwestiach gospodarczych, szczególnie energetycznych. Wybudowaliście gazoport , który może być przez Rosjan odebrany jako nieprzyjazny wobec gazociągu Nord Stream. Ludzie na Zachodzie, niestety, zbyt słabo rozumieją, jak silna jest ta rosyjska presja. Oczywiście, wasze problemy nie są priorytetem dla Brytyjczyków czy Amerykanów. Ale nie można sobie pozwolić na naiwność. Bo polityka Rosji we wschodniej Europie wyraźnie się zaktywizowała. Uważam też, że jako Unia Europejska okazujemy zbyt duże przyzwolenie na niektóre poczynania. Rozmawiałem w tej sprawie z przewodniczącym Komisji Europejskiej i przekazałem, że Unia w kwestiach takich, jak prawa człowieka, energia czy ochrona środowiska, musi być wobec Rosji bardziej stanowcza.

Przykład azylu udzielonego czeczeńskiemu politykowi Ahmedowi Zakajewowi pokazuje, że Wielka Brytania takich stanowczych działań wobec Rosji się nie obawia. Szkoda tylko, że wśród największych europejskich potęg to przykład odosobniony...
W kwestii praw człowieka nie mam żadnych wątpliwości, że Rosjanie muszą zaakceptować normy prawa międzynarodowego i postępowania właściwego cywilizowanym państwom.

Podczas wizyty w Warszawie spotkał się Pan z Jarosławem Kaczyńskim. Jego polityczni przeciwnicy i część mediów zwykły przedstawiać lidera PiS jako polityka zamkniętego na sprawy międzynarodowe, bez dobrych kontaktów z politykami europejskimi. Wiedział Pan o tym?
To dziwne opinie. Z panem Kaczyńskim spotkałem się nie po raz pierwszy. Latem ubiegłego roku uczestniczyłem w rozmowie pomiędzy nim a premierem Davidem Cameronem w Londynie na Downing Street. Potem było też interesujące, prywatne spotkanie w towarzystwie Michała Kamińskiego. Na premierze Cameronie pan Kaczyński zrobił bardzo dobre wrażenie. Szef naszego rządu podkreślał, że prezes PiS jest politykiem świetnie zorientowanym w sprawach europejskich. Bardzo się cieszę, że teraz mogliśmy znów porozmawiać w Warszawie. Jednym z najważniejszych tematów była moja kandydatura na przewodniczącego parlamentarnej grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów po rezygnacji Kamińskiego.

Jak Pan odebrał tę decyzję?
Warto wiedzieć, że od początku istnienia grupy byłem jej wiceszefem, przez pewien czas nawet jej szefowałem. Chcieliśmy, żeby przewodniczącym był Brytyjczyk, a Michał jego zastępcą. W końcu jednak to on zajął miejsce przewodniczącego, które stracił po rozstaniu z PiS. Przyznam, że czuję się rozczarowany decyzją Michała o odejściu z partii Kaczyńskiego i starałem się mu to odradzać. Niestety, bez skutku. Sądzę, że moja kandydatura jest w tej sytuacji dość oczywista. Bardzo zależy mi, by nasze ugrupowanie zachowało jedność. Starczy miejsca dla Kamińskiego i jego kolegów, którzy odeszli z PiS. Mam nadzieję, że politycy PiS zaakceptują takie rozwiązanie. Aktywność tych polityków w grupie ma dla mnie duże znaczenie. Taki zresztą jest również pogląd premiera Camerona, który podczas spotkania z panem Kaczyńskim podkreślał, że Partia Konserwatywna i PiS są naturalnymi sprzymierzeńcami, powinny jeszcze bliżej ze sobą współpracować.

Warto byłoby przekonać do tego polską opinię publiczną, bo poglądy, że działania brytyjskich torysów w ramach Unii nie są dla naszego kraju korzystne wydają mi się całkiem rozpowszechnione.
Proszę pamiętać, że jako konserwatyści musimy liczyć się z naszym rządowym koalicjantem, liberalnymi demokratami. W takiej sytuacji niełatwo prowadzi się działania na arenie międzynarodowej, musimy często iść na kompromisy, które bywają bolesne. Choćby w sprawach budżetowych, gdy polityka zaciskania pasa negatywnie odbija się na wielu Brytyjczykach, a jednak musimy ją prowadzić, bo takie są też tendencje w Unii Europejskiej. Znam opinie, o których Pan mówi. Najczęściej wiążą się ze stanowiskiem ws. wspólnej polityki rolnej i dopłat dla rolników w poszczególnych krajach. Jestem zdania, że polscy rolnicy zasługują na taką samą pomoc, jak ich koledzy w innych krajach. Wiem dobrze, jak bardzo ciężko jest dzisiaj rolnikom, w Polsce czy w Wielkiej Brytanii. Ceny artykułów rolnych rosną jak szalone, a wiele pól uprawnych zostało zniszczonych po klęskach żywiołowych. Ostatnio bardzo dużo, w ramach grupy EKiR i w gronie brytyjskich konserwatystów, rozmawiamy o problemach rolnictwa. Jak sądzę, trudno będzie tutaj uniknąć sporów czy wręcz kłótni. Ale na pewno pomoc, i to radykalna, jest potrzebna. I to może być dobra wiadomość dla polskich rolników.

Decydują się też losy budżetu Unii na lata 2014–2020. Jako Polacy boimy się, że ograniczenia i to słynne zaciskanie pasa może negatywnie odbić się na naszych inwestycjach, a w rezultacie całej sytuacji ekonomicznej naszego kraju.
Premier Cameron przyznał kiedyś, że należałoby budżet unijny zamrozić, ale dzisiaj jest na to już za późno. Poza tym to nie zależy tylko od szefa naszego rządu, ale także od prezydenta Francji i kanclerz Niemiec, którzy też są zwolennikami cięcia wydatków. W tej sprawie – jak sądzę – premier Cameron stanowiska nie zmieni także w przyszłości. Bo oszczędności szukać trzeba, choć pewnie w każdym państwie unijnym z osobna.

Dla kraju takiego jak Polska, wciąż dość biednego w porównaniu z bogatymi krajami Unii, zaciskanie pasa i tworzenie tzw. małego budżetu nie może być korzystne. Nadal potrzebujemy unijnych środków, by zlikwidować różnice cywilizacyjne między nami a np. Niemcami czy Francją. Dlatego liczymy, że grupa, którą Pan zapewne pokieruje, będzie walczyć mimo wszystko o duży budżet.
Znów powiem, że należy dokładnie przyjrzeć się, w jaki sposób ewentualne cięcia w budżecie wpłyną na poszczególne kraje członkowskie. Na pewno nie powinno się oszczędzać choćby na polskich rolnikach. To wszystko rzeczywiście stanowi poważne wyzwanie dla grupy konserwatystów i reformatorów i przyznam, że koledzy z PiS są w tych dyskusjach bardzo aktywni. Ich starania o duży budżet na pewno powinny zostać zauważone przez Polaków w roku, w którym jesienią czekają was wybory parlamentarne.

 



Źródło: