Milicja szykanuje rodzinę i rzeczniczkę sądu, która ujawniła prawdę o procesie Michaiła Chodorkowskiego. Natalia Wasiljewa mówiła, że wyrok nie został wydany przez sędziego, ale został podany mu przez przełożonych i zostało wymuszone jego odczytanie. Taką informację przekazała w poniedziałek. Organy państwowe zareagowały natychmiastowo. Informacje kobiety nazwali "bajkami".
"Wyrok na Michaiła Chodorkowskiego został napisany w Moskiewskim Sądzie Miejskim i ogłoszony wbrew woli sędziego Wiktora Daniłkina, który przez całe postępowanie sądowe był pod presją" - stwierdziła w poniedziałek. Zaledwie dwa dni później Wasiljewa skarżyła się m.in. na wizyty cywilnych funkcjonariuszy u jej teściów. Moskiewski sąd najprawdopodobniej wytoczy kobiecie proces o zniesławienie.
Rosyjskie władze stwierdziły, że Chodorkowski jest „złodziejem” i musi zostać przykładnie ukarany. W grudniu 2010 roku moskiewski sąd skazał oligarchę i jego współpracownika Platno Lebiediewa za malwersacje i pranie brudnych pieniędzy na 14 lat. Na krótko przed ogłoszeniem grudniowego werdyktu premier Władimir Putin oświadczył publicznie, że "przestępstwa pana Chodorkowskiego zostały udowodnione w sądzie". Obaj oskarżeni przebywali najpierw w areszcie, a później w łagrze. Kara miała się skończyć w 2011 r. W 2009 r. postawiono Chodorkowskiemu kolejne zarzuty. Zdaniem obrońców, proces to "rozgrywka polityczna". Podobnego zdanie są władze państw zachodnich i przedstawiciele organizacji międzynarodowych.
Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn o przywłaszczenie prawie 350 mln ton ropy naftowej należącej do kilku spółek-córek Jukosu, a także wypranie 487 mld rubli (14 mld USD).
Źródło: