Policja zaatakowała demonstrantów na głównym placu stolicy Bahrajnu, Manamy. Na głównej ulicy pojawiło się wojsko i czołgi. Według wstępnych informacji, zginęły co najmniej trzy osoby - podaje agencja Reutersa. 20 demonstrantów jest rannych, w tym większość poważnie.
Około godziny trzeciej nad ranem czasu miejscowego policja otoczyła centralny plac Manamy. Tam od kilku dni gromadzi się tłum, domagający się reform. Policja rozbiły obóz demonstrujących. Służby bezpieczeństwa użyły granatów z gazem łzawiącym oraz broni na gumowe kulki. Policjanci bili także protestujących pałkami. Nad ranem na głównym placu pozostały tylko szczątki prowizorycznego obozu demonstrantów.
Protest został zwołany w poniedziałek z inicjatywy internautów. Na Facebooku powstał profil zwolenników reform społecznych i politycznych. Bahrajn, gdzie znajduje się dowództwo i główna baza V Floty USA, uważany jest przez swoich sojuszników - Arabię Saudyjską i Stany Zjednoczone - za zaporę przed wpływami szyickiego Iranu w regionie. Stanowiący większość szyici (około 70 proc.) domagają się zaprzestania dyskryminacji przez rządzącą dynastię sunnicką i straszą "dniem gniewu". Główne szyickie ugrupowanie opozycyjne Al-Wifak wycofało się z prac parlamentu. To reakcja na śmierć dwóch opozycjonistów, którzy zginęli podczas poniedziałkowej manifestacji. Król Bahrajnu powinien przekształcić państwo w monarchię konstytucyjną i przedstawić szczegółowy terminarz tego procesu - podkreśla Al-Wifak, szejk Ali Salman.
Źródło: