Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Świat

​Felsztyński dla niezalezna.pl: Bieriezowski nie mógł nie przegrać w walce ze służbami

Borys miał intelekt i pieniądze. Jednak inni ludzie też mieli pieniądze. Mieli też odpowiednie zaplecze - służby specjalne czy resorty siłowe, do których Borys nie miał dostępu. Nawet jeżeli ktoś twierdzi inaczej. (...) Po konflikcie z Putinem Borys

Autor: Olga Alehno

Borys miał intelekt i pieniądze. Jednak inni ludzie też mieli pieniądze. Mieli też odpowiednie zaplecze - służby specjalne czy resorty siłowe, do których Borys nie miał dostępu. Nawet jeżeli ktoś twierdzi inaczej. (...) Po konflikcie z Putinem Borys nie miał narzędzi by samemu przeciwstawiać się całemu państwu. Nie mógł nie przegrać. Kwestią czasu było tylko kiedy to nastąpi - stwierdza w rozmowie z portalem niezalezna.pl znany historyk, współautor słynnej książki „Wysadzić Rosję”, dr hab. Jurij Felsztyński.
 
Portal niezalezna.pl kontynuuje cykl rozmów z biografem zmarłego w kwietniu br. jednego z głównych wrogów Władimira Putina, rosyjskiego oligarchy Borysa Bieriezowskiego.

W Rosji Bieriezowskim prawie że straszono dzieci. Czy interesowało go co mówią i myślą o nim ludzie?
Bieriezowski nie był demokratą. Opinia zwykłych ludzi go nie interesowała. Jego reputacja też go nie interesowała. Traktował  ludzi jak bydło. Muszę jednak uczciwie  zaznaczyć dwie rzeczy. Po pierwsze, większa część rosyjskiej elity politycznej traktuje ludzi jak bydło. Demokratów w prawdziwym tego słowa znaczeniu jest w Rosji niewielu. Po drugie, Borys nigdy nie mówił mi tego otwarcie. Nie usłyszałem od niego nigdy pogardliwych stwierdzeń „traktuje ludzi jak bydło”. Myślę nawet, że on mówił coś zupełnie odwrotnego. To moje spostrzeżenia doprowadziły mnie do takich wniosków. „Popatrz, - opowiadał Borys. – Putin leci gdzieś tam. Na niego już czekają, straż honorowa stoi na baczność. Przylatuje swoim samolotem pół godziny wcześniej, ląduje na tym samym lotnisku. Wychodzę z samolotu. Idę wzdłuż warty. Warta salutuje przede mną. Wiesz dlaczego? Bo jestem Bieriezowski!”.

On miał takie stanowisko – Bieriezowski. I dla ludzi to było bardzo wysokie stanowisko. Nawet warta honorowa przed nim salutowała.

Bieriezowski stworzył bardzo wygodną dla siebie teorię o tym, że w każdym kraju, w tym w Rosji, o wszystkim decyduje elita – mała grupa ludzi i dlatego jest ważne, co myśli o tobie elita, nie zaś naród. Pewnie było w tym ziarno prawdy. Jednak problem polegał na tym, że według moich obserwacji, Bieriezowskiego nie znosił nie tylko ignorowany przez niego naród, ale również „elita”, którą on tak czcił.

Mnie, jako postronnego obserwatora, to nie dziwiło. Rozumiem dlaczego „lud” może nienawidzić Bieriezowskiego. Choć nie mogłem zrozumieć, dlaczego polityk Bieriezowski jest znienawidzony, lecz polityk Żyrinowski (lider populistycznego, kieszonkowego ugrupowania Kremla - Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji – przyp. red.) jest lubiany.

Nikt nie zrobił dla „demonizacji” siebie samego więcej, niż sam Bieriezowski. A on czuł się tym zaszczycony. Uważał, że to jest korzystne, że właśnie na tym polega jego siła. Dlaczego tak uważał – to już inna kwestia. Czy mógł on odwrócić sytuację? W pewnym momencie już nie. Jak on sam mówił: „Wyobraź sobie, że pali się dom. Wbiegł do domu generał Aleksander Lebiedź (od 1988 roku uczestniczył w tłumieniu konfliktów na Zakaukaziu. Zamarł w wypadku. Helikopter którym leciał generał rozbił się w 2002 r. – przyp. red.). Lebedź wyniósł z palącego się domu dziecko. Następnego dnia gazety napiszą: „Generał Lebedź uratował dziecko”. Teraz inna sytuacja. Zapalił się dom. Wbiegł do niego Bieriezowski i wyniósł z palącego się domu dziecko. Niby to samo. Lecz następnego dnia gazety napiszą: „Bieriezowski specjalnie sam podpalił dom, aby wbiec do niego, wynieść dziecko i sprawić wrażenie, że on je uratował”. I ja nic nie mogę na to poradzić. Takim już mój los”.

Jednak „los” Bieriezowskiego był taki dlatego, że on był samolubnym oraz zarozumiałym człowiekiem, przekonanym o swojej wyższości nad innymi ludźmi. Na poważnie wierzącym, że intelekt oraz pieniądze decydują o wszystkim. Borys miał intelekt i pieniądze. Jednak inni ludzie też mieli pieniądze. Mieli też odpowiednie zaplecze - służby specjalne czy resorty siłowe, do których Borys nie miał dostępu. Nawet jeżeli ktoś twierdzi inaczej. Tego było wystarczająco, kiedy on, mając wsparcie władz na Kremlu, walczył z Korżakowem (oficer KGB, ochroniarz prezydenta Borysa Jelcyna – przyp. red.), Łużkowem (wieloletni mer Moskwy – przyp. red.), Primakowem (premier Rosji w latach 1998–1999 – przyp. red.). Jednak, po konflikcie z Putinem, Borys nie miał wystarczająco narzędzi by samemu przeciwstawiać się całemu państwu. Nie mógł nie przegrać. Kwestią czasu było tylko kiedy to nastąpi
 

Reklama

Autor: Olga Alehno

Źródło: niezalezna.pl
Reklama