Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz zażądał podczas przemówienia na uniwersytecie Johna Hopkinsa w Waszyngtonie utworzenia strefy wolnego handlu pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi jako instrumentu walki z kryzysem.
Zawarcie umowy o wolnym handlu między UE i USA przed 2015 r.
spowodowałoby wyraźny wzrost gospodarczy po obu stronach Atlantyku i rozwiązało problem zadłużenia – przekonywał Schulz. Według niego nic nie stoi na przeszkodzie wspólnej strefy wolnego handlu, z wyjątkiem kilku drobiazgów, jak choćby „odmienna wizja polityki klimatycznej”. Jest to jednak rozbieżność dość zasadnicza. Wczoraj na konferencji klimatycznej w Doha Obama złożył weto wobec planów UE, by wprowadzić opłaty za emisję dwutlenku węgla przez samoloty pasażerskie startujące i lądujące na europejskich lotniskach.
Pomysł transatlantyckiej strefy wolnego handlu jest na wokandzie od lat, jednak nie odnotowano w tej dziedzinie żadnych postępów, mimo utworzenia rok temu amerykańsko‑unijnej grupy roboczej. USA są ważnym partnerem handlowym Europy: w 2011 r. UE sprzedała Amerykanom towary o wartości 260 mld euro. Za utworzeniem strefy wolnego handlu opowiedzieli się też tuż po reelekcji Baracka Obamy kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz szef komisji ds. zagranicznych izby niższej niemieckiego parlamentu, Bundestagu, polityk chadecji Ruprecht Polenz. Berlinowi prócz względów ekonomicznych chodzi przy tym także o odnowienie sojuszu, który od zakończenia prezydentury Billa Clintona wyraźnie osłabł.
Obama wręcz odwrócił się od Europy, by skoncentrować się na Bliskim Wschodzie i rejonie Pacyfiku.
„Powinniśmy przejąć inicjatywę ws. strefy wolnego handlu my, Europejczycy. To zbliżyłoby USA i Europę” – powiedział Polenz w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Das Parlament”. Niemcy obawiają się też rosnącej potęgi gospodarczej Chin. Między Kanadą, USA i Chinami wybuchła niedawno wojna handlowa ws. wysokich ceł, które Pekin nakłada na części samochodowe. Spór zarówno polityczny, jak i ekonomiczny między Pekinem i Waszyngtonem to zdaniem decydentów w Berlinie duże zagrożenie dla niemieckiej gospodarki. Rozwiązaniem tego problemu jest według kanclerz Merkel
„strefa wolności gospodarczej, najpierw USA i Europy, a potem globalna”.
Po początkowej euforii po reelekcji Obamy w Niemczech
nastąpiło wyraźne rozczarowanie. Obama nie chciał podać konkretnego terminu wizyty w Berlinie, choć pani kanclerz wystosowała zaproszenie od razu. Amerykanie dali też wyraźnie do zrozumienia, że nie wpłacą ani grosza do funduszu w MFW na ratunek euro. Berlin obawia się, że jeśli teraz nie dojdzie do przełomu ws. transatlantyckiej strefy wolnego handlu, to szansa na to przeminie.
Źródło: reuters.com,Gazeta Polska Codziennie,Derstandart
Aleksandra Rybińska