Matki zrzeszone w Stowarzyszeniu Rodziców Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech apelują do polskiego rządu o pomoc w odzyskaniu dzieci odebranych przez Jugendamt. – Zabrali dzieci ze szkoły, przedszkola i domu, mówiąc że są maltretowane i bite. Zarzucono mi i mojemu mężowi, że jesteśmy alkoholikami. Rozdzielili rodzeństwo. W dniu, w którym to się stało, nasz najstarszy, 26-letni syn Łukasz popełnił samobójstwo – opowiadała podczas konferencji w Berlinie jedna z nich.
W spotkaniu wzięły udział cztery polskie matki z różnych rejonów Niemiec, którym Jugendamt zabrał łącznie dziewięcioro dzieci.
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech mówił dziennikarzom Wojciech Pomorski, że „traktat polsko-niemiecki powinien zostać wypowiedziany, ponieważ nierespektowane są prawa polskich obywateli mieszkających w Niemczech”.
Wielkie nadzieje pokładamy w rządzie Beaty Szydło, a także w ministrze spraw zagranicznych Witoldzie Waszczykowskim, ministrze sprawiedliwości Zbigniewie Ziobrze i wszystkich, którzy biorą odpowiedzialność za nasz naród. Za poprzednich rządów powiedziano nam, że zakłócamy relacje polsko-niemieckie. Jesteśmy Polakami. Pomóżcie nam teraz
– apelował Pomorski.
–
Jugendamt zarzucił mi, że jestem niezaradną matką, bo nie znam niemieckiego – powiedziała Aleksandra Urbanik, której w maju br. niemiecka organizacja odebrała dwóch synów. Jak wyjaśniła, zabranie 2-letniego Natana i 8-letniego Konrada tłumaczono zbytnią ruchliwością i agresją u dzieci. –
Zarzucono mi chorobę psychiczną. Teraz chcą mi zabrać prawa rodzicielskie. Od miesiąca nie widziałam swoich dzieci – wyznała.
Z kolei Weronice Drozdowskiej, mieszkającej na co dzień w Lubece, Jugendamt odebrał w kwietniu br. piątkę dzieci w wieku: 2, 5, 7, 10 i 12 lat.
Zabrali dzieci ze szkoły, przedszkola i domu, mówiąc że są maltretowane i bite. Zarzucono mi i mojemu mężowi, że jesteśmy alkoholikami. Rozdzielili rodzeństwo. W dniu, w którym to się stało, nasz najstarszy, 26-letni syn Łukasz popełnił samobójstwo
– mówiła przez łzy kobieta.
Marzena Kosińska z Berlina walczy o powrót do domu 5-letniego syna Eryka.
Sąsiad pod wpływem narkotyków rzucił się do mnie do bicia i to zdarzenie stało się przyczyną tego, że zabrali mi dziecko. Zarzucono mi alkoholizm i chorobę psychiczną. Po pięciu miesiącach od tych zdarzeń zmarł na zawał serca jego ojciec
– opowiedziała. Eryk, przebywający od przeszło 2 lat w niemieckiej rodzinie zastępczej, mówi wyłącznie w języku niemieckim.
Chcę głośno mówić o naszym dramacie. Jugendamt zarabia na nas, gdyż otrzymuje minimum 190 € dziennie za dziecko plus inne dodatki. Przeżywamy dramat. Bardzo tęsknię za moim synkiem i postawię cały świat, aby go odzyskać
– podkreśliła Kosińska.
Jugendamty powstały w latach 20. XX wieku jako instytucja opiekująca się trudną młodzieżą, zdeprawowaną w wyniku wojny. Po dojściu do władzy w 1933 roku naziści włączyli sieć tych placówek do swojego systemu wychowawczego. Obecnie działalność urzędów do spraw młodzieży znajduje się w gestii niemieckich krajów związkowych (landów).
Źródło: PAP,niezalezna.pl
#matki
#Polki
#Polacy
#dzieci
#Jugendamt
plk