W sobotę w Nicei, dwa miesiące później niż pierwotnie planowano, rozpocznie się wyścig Tour de France. To największa kolarska impreza na świecie. Na starcie stanie jeden Polak - Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers). Do rywalizacji przystąpi też polska grupa CCC, ale w jej składzie znaleźli się jedynie obcokrajowcy.
Pandemia koronawirusa mocno dała się kolarstwu we znaki. Na funkcjonowanie ekip pieniądze wykładają sponsorzy, którzy w zamian oczekują ekspozycji w mediach. Żaden inny wyścig nie przyciąga takiej uwagi, co Tour de France, dlatego jego organizacja była tak ważna.
Faworytem będzie zwycięzca sprzed roku Kolumbijczyk Egan Bernal (Ineos Grenadiers). Kwiatkowski, który w "Wielkiej Pętli" weźmie udział po raz siódmy, będzie jednym z jego pomocników. Żaden Polak nie ma na koncie tylu startów w TdF.
If that was hot and intense, try to imagine @LeTour... What a week at @dauphine 🔥 @TeamINEOS
— Michał Kwiatkowski (@kwiato) August 16, 2020
📷 @therussellellis pic.twitter.com/rKpQSzesaG
Do rywalizacji przystąpi też polska ekipa CCC, ale w jej składzie znaleźli się jedynie obcokrajowcy. Główne role mają odgrywać Belg Greg van Avermaet i Rosjanin Ilnur Zakarin. Rok temu CCC zostało pierwszą polską grupą, która wystartowała w Tour de France. Tegoroczny udział może na długo pozostać ostatnim. Właśnie z powodu pandemii obuwnicza firma zapowiedziała, że po tym sezonie wycofuje się ze sponsorowania ekipy.
Trasa uchodzi za nieco łatwiejszą niż w poprzedniej edycji. Nowością będzie 36-kilometrowa górska jazda indywidualna na czas z Lure do La Planche des Belles Filles w Wogezach. Będzie to jedyna tego typu próba i jednocześnie decydujący etap w przededniu zakończenia rywalizacji 20 września w Paryżu.
Biorących udział w imprezie 176 kolarzy musi nosić maski ochronne na starcie oraz na mecie. Cała ekipa zostanie usunięta z wyścigu jeśli pozytywny wynik testu na Covid-19 będzie miało dwóch zawodników z tej samej grupy w okresie siedmiu dni.
Pozostaniemy przy dwóch przypadkach wśród 30 osób pracujących w całej grupie w ciągu siedmiu dni
- zaznaczył dyrektor wyścigu Christian Prudhomme.