Hubert Hurkacz odniósł życiowy sukces awansując do ćwierćfinału w wielkoszlemowym Wimbledonie. W rozpoczętym w poniedziałek, a zakończonym dzień później pojedynku czwartej rundy pokonał Rosjanina Daniiła Miedwiediewa. Polski tenisista po pięknym pięciosetowym meczu wyeliminował z prestiżowego turnieju drugą rakietę świata!
Hubert Hurkacz w poniedziałek na londyńskiej trawie stanął przed szansą na awans do pierwszego w karierze ćwierćfinału wielkoszlemowego turnieju. Zdecydowanym faworytem pojedynku rozpoczętego na korcie numer 2 Wimbledonu była jednak druga rakieta świata - triumfator ubiegłorocznego turnieju Masters oraz finalista US Open i Australian Open - Daniił Miedwiediew.
Daniił jest niesamowitym zawodnikiem. Nie jestem pewny, czy ma szanse być numerem jeden po tym turnieju, ale jest blisko Novaka Djokovica. Jest niesamowicie równy, dobrze gra w dużych turniejach. Ma specyficzny styl gry
- komplementował rywala Polak przed 1/8 finału Wimbledonu.
Hurkacz rozpoczął mecz nieco przygaszony, jakby zdeprymowany klasą rywala lub rangą spotkania. W pierwszym secie serwował zbyt słabo, by myśleć o wygraniu partii z wiceliderem rankingu ATP. 44% skuteczności pierwszego podania i tylko jeden as Polaka, to nie były dobre statystyki. Miedwiediew przełamał wrocławianina w zaciętym trzecim gemie, później ta sztuka Rosjaninowi udała się jeszcze raz i po pół godzinie gry faworyt dość łatwo wygrał otwierającą partię.
Na szczęście Hurkacz otrząsnął się w drugim secie. Zdecydowanie lepiej serwował i do stanu 4:4 prowadził wyrównaną grę z Miedwiediewem. W dziewiątym gemie tenisiści dostali nowe piłki i szybko zrobiło się 0:30. To mógł być przełomowy moment, ale Polak utrzymał nerwy na wodzy, zaatakował kilka razy przy siatce i po dobrym smeczu wyszedł na prowadzenie. O losach partii miał zadecydować tie-break, a w nim podopieczny doświadczonego Craiga Boyntona dał prawdziwy popis. Doskonały bekhend po linii, znakomity return, kolejny udany smecz i Miedwiediew nagle przestał istnieć na korcie.
Był to jednak najwyraźniej chwilowy kryzys, z którego Rosjanin szybko się otrząsnął i przy pierwszej nadarzającej okazji przełamał podanie wrocławianina, a po chwili zaciskał pięść w geście triumfu prowadząc 3:0 w trzeciej partii. Urodzony w Moskwie tenisista grał bardzo regularnie, odbijał uderzenia w nieprawdopodobnych sytuacjach i utrzymał wypracowaną przewagę do końca seta.
Polak jednak wciąż pozostawał w grze o ćwierćfinał Wimbledonu. W długim i wyrównanym szóstym gemie czwartej partii miał - po raz pierwszy w tym spotkaniu - break-pointa. Hurkacz grał znakomicie, ale w najważniejszych momentach to Miedwiediew odzyskiwał przewagę. Wybronił się asem i doprowadził do stanu 3:3. Po kolejnym gemie, wygranym przez "Hubiego" mecz przerwał deszcz.
Po około osiemnastu godzinach tenisiści wrócili do gry - tym razem na korcie centralnym. Hurkacz we wtorek od razu doskonale "wszedł w mecz" - miał drugiego break-pointa w pojedynku i tym razem go wykorzystał. W kolejnym gemie znakomicie serwował (dwa asy) i doprowadził do piątego seta.
Polak w poniedziałek miał tylko jedną okazję do przełamania, tymczasem kolejnego dnia grał jak z nut, a serwis Miedwiediewa nie był już tak perfekcyjny. W trzecim gemie finałowej partii wrocławianin wygrał bez straty punktu przy podaniu Rosjanina i prowadził 2:1.
Hurkacz był znakomity, pewny siebie spokojnie zmierzał do celu. Miedwiediew natomiast coraz bardziej się denerwował, bezradnie rozkładał ręce, mówił coś do siebie i... co najważniejsze popełniał więcej błędów. Po chwili było już 5:3 dla Polaka, a Rosjanin serwował by utrzymać się w grze i... nie dał rady!
Polak odniósł olbrzymi sukces awansując do ćwierćfinału Wimbledonu, gdzie zmierzy się z legendarnym Rogerem Federerem.