Iga Świątek z honorem pożegnała się z WTA Finals w Guadalajarze. Po porażkach w pierwszych dwóch meczach grupy Chichen Itza pokonała w poniedziałek Paulę Badosę 7:5 6:4. Polska tenisistka może teraz trochę odpocząć przed przygotowaniami do kolejnego sezonu: "Sama nie znam swoich granic" - powiedziała Iga.
Debiut Igi Świątek w prestiżowym turnieju WTA Finals zakończył się na fazie grupowej. Polka straciła szanse na półfinał po przegranych meczach z Marią Sakkari i Aryną Sabalenką. W ostatnim pojedynku grała więc o honor i pozytywny akcent na zakończenie sezonu.
Przez ostatnie kilka dni pracowaliśmy z Darią dosyć ciężko nad moją psychiką, bo po pierwszym meczu mój stan pod tym względem nie był zbyt dobry. Ale po starciu z Sabalenką już było z tym lepiej i w meczu z Paulą zamierzałam przede wszystkim mieć dobrą zabawę i nie skupiać się ani na wygranej, ani na wyniku. Pomogła mi w tym obecność mojego taty, który kiedyś jeździł ze mną na turnieje juniorskie, ale od kiedy podróżuję z trenerami on mógł ze mną być dopiero drugi raz. Cieszę się, że mógł tu być, doświadczyć czego ja doświadczam i zobaczyć moją inną stronę
- powiedziała tenisistka.
Dodatkową motywację mógł jeszcze wyzwolić bonus finansowy za wygranie meczu w grupie (110 tys. dol.) oraz okazja na utarcie nosa dobrej koleżance z touru, bo to właśnie Badosa latem wyrzuciła Igę za burtę igrzysk olimpijskich w Tokio. I rewanż się udał, bo Świątek ograła niepokonaną do tej pory w Meksyku rywalkę 7:5 6:4.
To był solidny mecz. Cieszę się, że mogłam wreszcie przezwyciężyć czynniki zewnętrzne i pokazać swój tenis. Dobrze się dziś na korcie bawiłam, co dla mnie zawsze jest ważne
- przyznała 20-latka.
Zapytana o plany na przyszły sezon i intensywność swoich startów Iga Świątek powiedziała, że trzeba będzie wypośrodkować oczekiwania trenerów, którzy chcieliby, żeby grała jak najwięcej, oraz jej własne upodobania: czyli jakość, a nie ilość.
Chcę znaleźć kompromis, który sprawi, że się będę dobrze czuła i dotrwam do końca sezonu, który jest bardzo długi. Praktycznie od stycznia do listopada jestem cały czas w napięciu, w pełnej rywalizacji. W tym roku dwie przerwy: po Adelajdzie, gdy nie poleciałam do Dauhy i po olimpiadzie, gdy odpuściłam Montreal, dały mi bardzo dużo świeżości. Co jest ważne, bo ja każdy start w turnieju traktuję równo: bez względu czy to jest WTA 500, czy Wielki Szlem.
W przyszłym roku podopieczna Piotra Sierzputowskiego chce popracować nad tym, aby czuć się luźno na korcie, bardziej sobie ufać i pogodzić się z obecnością stresu. Wolałaby mieć receptę na unikanie huśtawek nastrojów i zamierza pamiętać o tym, że tenis to nie wszystko.
Długoterminowym celem jest to, aby przez wiele lat udawało się grać jak w tym sezonie, albo lepiej. Sama nie znam swoich granic. Nadal się badam i zbieram o sobie doświadczenia
- podkreśliła tenisistka z Raszyna.
Podsumowując mijający sezon Iga Świątek powiedziała, że był on pełen wzlotów i upadków. Mimo iż w kilku starciach mogła zrobić coś lepiej, to nie ma wyrzutów sumienia.
Zawsze za każdym razem wychodząc na kort byłam gotowa na mecz i dawałam z siebie wszystko. Mogę stanąć przed lustrem wiedząc, że mimo tego, że sezon był ciężki i w pewnym sensie wymagający, zrobiłam wszystko, co mogłam. Dlatego cały rok oceniam pozytywnie.