Kamil Stoch przyznał, że trzy dzisiejsze skoki w konkursie Pucharu Świata w Sapporo stanowiły dla niego spore wyzwanie ze względu na osłabienie spowodowane przeziębieniem. Jak sam przyznał, brakowało mu siły. Mimo tego, zajął szóste miejsce w konkursie.
"Nie było łatwo. Czuję się mocno osłabiony. Trzy skoki w niedzielę były dużym wyzwaniem. Próby były dobre technicznie, ale brakowało siły"
- powiedział trzykrotny mistrz olimpijski.
Bardziej szczegółowo analizując swój występ zaznaczył, że nogi pracowały tak, jak miały pracować, ale nie czuł wewnętrznej siły.
"Było pewne ryzyko, ale nie po to przejechałem taki kawał drogi, by leżeć w hotelu. Podejmowałem decyzje zależnie od tego, jak się czułem. Teraz najważniejsze, by jak najszybciej wrócić do pełni sił, bo na razie czuję się wypluty z energii"
– dodał.
Jak wspomniał, wiele energii kosztowały go dwa skoki w sobotnim konkursie, zwłaszcza ten finałowy, w którym wynikiem 148,5 m ustanowił rekord olimpijskiego obiektu w Sapporo.
"To były zwariowane zawody, dużo zmiennych, wiatr kręcił, ale pomimo tego konkurs zakończył się dla mnie niesamowicie. Z mojej perspektywy ten rekordowy skok był super, zwłaszcza na progu. A potem warunki były bardzo korzystne, miałem bardzo mocny wiatr pod narty i aż czułem, że mnie rozrywa na sam koniec. Ciśnienia było bardzo dużo, trochę jak na skoczni do lotów. Ale pomimo tego udało mi się dobrze dojść do lądowania i z tego też jestem zadowolony. Nogi pozostały całe, chociaż trochę mi się trzęsły"
- tłumaczył Stoch, który jest obecnie trzeci w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, za Japończykiem Ryoyu Kobayashim i Austriakiem Stefanem Kraftem, dwukrotnym zwycięzcą z Japonii.
W przyszłym tygodniu w programie cyklu są trzy indywidualne konkursy na mamucim obiekcie w niemieckim Oberstdorfie.