PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Słynny trener Edward Borysewicz nie żyje. To on namówił na kolarstwo Lance'a Armstronga

We wtorek w wieku 81 lat zmarł słynny trener Edward Borysewicz - poinformował Polski Związek Kolarski. Od 1977 roku pracował w USA i doprowadził tamtejszych zawodników do medali mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Wśród jego wychowanków i odkryć są tacy kolarze jak trzykrotny zwycięzca Tour de France Greg Lemond czy słynny Amerykanin Lance Armstrong.

pixabay

Jego kariera zarówno zawodnicza jak i szkoleniowa rozpoczęła się w Społem Łódź. Dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski w drużynowym wyścigu na 100 km (1962 i 1964). Karierę sportową zakończył w 1968 roku i od razu zaczął pracę trenerską.

W 1977 roku objął olimpijską kadrę USA. Jego podopieczni podczas igrzysk w Los Angeles zdobyli dziewięć medali zarówno na szosie jak i na torze.

Zmarł Edward Borysewicz. Trener, który szlifował kolarskie diamenty

W 1987 roku związał się z zawodową grupą Subaru-Montgomery, która w kolejnych latach funkcjonowała pod różnymi nazwami, m.in. US Postal i Discovery Channel, a wśród jego podopiecznych znalazł się młodziutki Lance Armstrong. Późniejszy siedmiokrotny zwycięzca wyścigu Tour de France, któremu wszystkie te triumfy odebrano za stosowanie dopingu. W latach 2005-07 był trenerem polskiej kadry kolarzy torowych.

Borysewicz stworzył podwaliny federacji kolarskiej USA. Wokół niego skupili się nie tylko zawodnicy, ale także trenerzy, choćby nasi szkoleniowcy bracia Bek, Andrzej i Jarek, tworząc razem z nim potęgę kolarstwa torowego w Ameryce. Ja trafiłem do jego grupy szosowej Subaru-Montgomery w 1991 roku, gdy był już wielkim autorytetem

- powiedział jeden z jego podopiecznych Cezary Zamana, zwycięzca Tour de Pologne z 2003 roku.

Borysewicz wspominał, że był "dzieckiem o złym pochodzeniu". Rocznik 1939, kresowiak i syn carskiego oficera wychowywał się po wojnie w Górze Śląskiej koło Wrocławia. Z powodu przeszłości ojca utrudniano mu kontynuowanie nauki, w wojsku wysłano do kompanii karnej, a po powrocie do cywila przez parę lat nie dawano paszportu. Kariera kolarska nie potoczyła się na miarę jego oczekiwań i po skończeniu studiów na warszawskiej AWF zaczął pracę trenerską w łódzkich klubach. Jego wychowankiem był m.in. Mieczysław Nowicki.

W 1976 roku Borysewicz wyjechał do USA.

Byłem pierwszym w ogóle trenerem zatrudnionym na etacie w Amerykańskiej Federacji Kolarskiej. Miałem biurko, krzesło, telefon i roczny budżet w wysokości 60 tys. dolarów. Uczyłem Amerykanów podstaw, prawidłowej sylwetki na rowerze, potem zachowań w peletonie, taktyki. Bo oni na początku nic nie wiedzieli. Nie ścigali się, ale jeździli na rowerze

- opowiadał.

Po ośmiu latach prowadzona przez Borysewicza reprezentacja USA zdobyła w Los Angeles cztery złote medale olimpijskie. Trenował od juniora Grega LeMonda, który w 1986 roku jako pierwszy Amerykanin wygrał Tour de France. U Borysewicza rozpoczynał też karierę siedmiokrotny zwycięzca "Wielkiej Pętli" Lance Armstrong, któremu wszystkie te triumfy odebrano za stosowanie dopingu.

LeMond był wyjątkowy. Gdyby nie został postrzelony przez własnego szwagra na polowaniu, to wygrałby Tour de France nie trzy, ale co najmniej siedem razy. Był lepszy od Armstronga. Od maleńkości miał tylko jedną nerkę, ale cechowała go niesamowita wydolność organizmu. I wygrywał wszędzie, a nie tylko w Tour de France

- oceniał.

Borysewicz barwnie wspominał początki kariery kolarskiej Armstronga w grupie Subaru-Montgomery.

"Zadzwonił do mnie wiceprezes amerykańskiej federacji Mike Fraysse, który był na zawodach triathlonowych, i mówi: "Eddy, jest zwierzak. A ponieważ ty potrafisz zrobić ze zwierzaków kolarzy, to skontaktuj się z nim". Podał mi imię i nazwisko: Lance Armstrong. Pojechałem do Austin, gdzie Armstrong miał kolejne zawody. Zaproponowałem mu przejście do grupy. Był już wtedy mistrzem USA w triathlonie na krótkim dystansie, zarabiał jakieś pieniądze. Powiedziałem, że może u nas zarobić więcej. Spytałem, jakie przeszedł choroby. Odpowiedział, że nigdy nie chorował. "Jak to - mówię - nawet grypy?". "Na nic nie chorowałem". "A głowa nigdy cię nie bolała?". "Nigdy" - odpowiada. Po tygodniu przysłał mi wyniki badań lekarskich. Były znakomite. Powiedział, że jest gotowy zostać kolarzem. "Dam ci 12 tys. dolarów" - mówię. "Ile?". Powtarzam sumę. A on na to: "Ja na tyle nie zasługuję". "Ale twój organizm na to zasługuje" - odpowiedziałem.

I tak Lance Armstrong został kolarzem. Ścigał się w mojej grupie przez dwa sezony.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Edward Borysewicz #kolarstwo

jm