Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Po meczu Holandia-Polska: Selekcjoner reprezentacji Polski to wielkie nieporozumienie!

O tym, że ego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka jest wielkie jak Pałac Kultury, doskonale wiedzą nie tylko osoby z jego najbliższego otoczenia, ale wszyscy ci, którzy się z nim zetknęli. We własnym mniemaniu szef piłkarskiej federacji jest nieomylny, wszystko wiedzący i nie popełnia błędów przy wyborze i ocenie pracowników. Zdając się przy tym wyłącznie na własną intuicję. I nieważne, czy kandydat do eksponowanego stanowiska ma odpowiednie doświadczenie, kwalifikację i charyzmę, by sprawować powierzoną mu funkcję. Zatem tylko wiarą we własną nieomylność można od biedy tłumaczyć decyzję "Zibiego" o nominacji na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka. W przeszłości niezłego piłkarza, ale trenera dopiero stawiającego pierwsze kroki w poważnej piłce - pisze publicysta sportowy Piotr Dobrowolski dla portalu Niezalezna.pl.

Jerzy Brzęczek i Zbigniew Boniek
Jerzy Brzęczek i Zbigniew Boniek
Tomasz Hamrat / Gazeta Polska

Do zatrudnienia Brzęczka w PZPN wystarczyło piąte miejsce, do którego doprowadził Wisłę Płock w sezonie 2017/2018. Dosyć ubogie CV. Tym bardziej, że wcześniej zwalniano go z Rakowa Częstochowa, Lechii Gdańsk i GKS-u Katowice. Powodem - słabe wyniki tych drużyn.

Podobno, kiedy Boniek publicznie ogłosił swoim najbardziej zaufanym poplecznikom, że następcą Adama Nawałki za kierownicą najważniejszej drużyny w kraju będzie Brzęczek, ci tylko wymownie po sobie popatrzyli. Oczywiście, nikt nie zgłosił sprzeciwu, bo z Bońkiem się nie dyskutuje. Wymianę zdań, która przybrałaby dla niego niekorzystny obrót, zazwyczaj kwitował krótkim – "Ja jestem Boniek, a ty kim jesteś?!".

 

 

Dziś, mimo że wujek Kuby Błaszczykowskiego wywalczył z Biało-Czerwonymi awans do Mistrzostw Europy 2020, pojawia się coraz więcej przesłanek wskazujących na to, że stawiając na Brzęczka nieomylny – we własnym przeświadczeniu -  Boniek jednak się pomylił. Tym bardziej, że wszyscy, nawet ci średnio zorientowani w temacie, dobrze wiedzą, że kadrę swoimi golami za uszy na Euro wciągnął Robert Lewandowski.

Po meczu z Holandią kibice na forach społecznościowych żartowali ( choć był to śmiech przez łzy), że Brzęczek musi mieć jakieś haki lub kwity na prezesa PZPN, skoro ten dał mu tę robotę. Dodajmy robotę, do której Brzęczek kompletnie się nie nadaje. Za dowód tej tezy niech posłuży choćby piątkowy mecz z Holandią (0:1), w którym Polacy stworzyli jedna sytuację bramkową. Zepsutą zresztą przez Krzysztofa Piątka. Nasi piłkarze zostali totalnie zdominowali przez rywali, a napastnik Memphis Depay poruszał się po boisku tak, jakby należało ono do niego. I po takim spotkaniu Brzęczek śmie mówić, że jest zadowolony! Kompletne oderwanie od rzeczywistości.

Małgorzata Domagalik, autorka biografii selekcjonera, określa pana Jerzego „nowym Kazimierzem Górskim na nowe czasy”. To tak, jakby porównać furmankę do ferrari.

Brzęczek okopał się przy ławce rezerwowych kadry. Każdą krytykę odbiera jako atak na siebie. Przyjął taktykę oblężonej twierdzy. A prawda jest taka, że z 17. meczów reprezentacji pod jego kierownictwem, Polska bardzo dobrze zagrała raz. Przez jedną połowę spotkania z Włochami. Czyli 45. minut na 1530 możliwych!

Ale co tam! Kasa na konto płynie, a prezes Nostradamus pozostaje nieomylny, wszak zagramy na Euro 21!

 



Źródło: niezalezna.pl

#Jerzy Brzęczek #Zbigniew Boniek #Holandia #Polska #Liga Narodów

Piotr Dobrowolski