Legia Warszawa w długo wyczekiwanym przy Łazienkowskiej klasyku polskiej ligi zremisowała z Widzewem Łódź 2:2. Piłkarze ze stolicy w obecności 27,5 tys. widzów dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale beniaminek za każdym razem skutecznie odpowiedział.
Sporo emocji było zwłaszcza w końcowych fragmentach. Najpierw, w 70. minucie, norweski rezerwowy - Kristofer Hansen - w drugim meczu z rzędu zdobył gola głową i było 1:1. Sześć minut później nieszczęśliwa interwencja czeskiego pomocnika gości Marka Hanouska zakończyła się samobójczym trafieniem i legioniści znowu wygrywali.
Ostatnie słowo należało do łodzian - w 84. minucie Bartłomiej Pawłowski przymierzył z rzutu wolnego, a piłka odbiła się jeszcze od głowy Wszołka i wpadła do bramki obok kompletnie zmylonego Dominika Hładuna. Obie drużyny podtrzymały miano niepokonanych w tym roku, choć łodzianie mają cztery remisy w pięciu występach.
Początek był dobry w naszym wykonaniu, wydawało się, że nic złego nam się nie może stać, ale po stracie gola daliśmy się zdominować i rzeczywiście, jak Legia zapowiadała ten mecz, znaleźliśmy się w piekle. Druga połowa to już nasza przewaga, czego efektem były dwa gole. Myślę, że to mogło się skończyć dla nas jeszcze lepiej, ale ani my, ani kibice chyba nie mogą narzekać
- skomentował w studiu Canal Plus tuż po końcowym gwizdku Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa, który ma 36 punktów i jest trzeci w tabeli.
Bramki: 1:0 Paweł Wszołek (18-głową), 1:1 Kristoffer Hansen (70-głową), 2:1 Marek Hanousek (77-samobójcza), 2:2 Bartłomiej Pawłowski (84-wolny)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork) Widzów: 27 522